Świetne tradycje Motoru Lublin zobowiązują i dopingują

Piłkarzom Motoru przyświeca w tym sezonie jeden cel - jest nim awans do II ligi. Na razie lublinianie są na dobrej drodze do jego osiągnięcia, gdyż przewodzą stawce. - Wierzymy, że uda nam się tego dokonać, bo tego oczekują od nas kibice, działacze, a także nam samym bardzo na tym zależy - mówi Damian Falisiewicz, kapitan drużyny.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego żółto-biało-niebiescy powinni wejść do wyższej klasy - mianowicie w tym sezonie Motor obchodził 65-lecie istnienia i jest to znakomita okazja do uczczenia tego pięknego jubileuszu na sportowo. W swojej bogatej historii lubelski klub przechodził różne koleje losu, przyszło mu grywać w niższych klasach, ale też dziewięć sezonów spędził w elicie polskiego futbolu. W Motorze wychowało się wielu piłkarzy, którzy potem odnosili sukcesy na światowych boiskach. Wystarczy tylko wymienić takie nazwiska jak czterokrotny uczestnik mistrzostw świata i dwukrotny medalista tej imprezy Władysław Żmuda, Jacek Bąk, który blisko sto razy wystąpił w reprezentacji Polski. W biało-czerwonych barwach grali też m.in.: Modest Boguszewski, Zygmunt Kalinowski, Leszek Pisz, czy Krzysztof Rześny. Lublinianie mieli też duże osiągnięcia w pracy z młodzieżą, a w 1971 roku sięgnęli po tytuł mistrza Polski juniorów. W tym czasie przez klub przewinęła się także cała plejada świetnych trenerów. Przede wszystkim konsultantem była ikona polskiego futbolu - Kazimierz Górski, zespół prowadzili tacy fachowcy jak m.in.: Bronisław Waligóra, Lesław Ćmikiewicz, Paweł Kowalski, Mieczysławem Broniszewski czy Jan Złomańczuk.

Najpierw ojciec, teraz syn

Jeśli chodzi o tego ostatniego to jak ulał pasuje tu powiedzenie "niedaleko pada jabłko od jabłoni". Teraz właśnie jego syn Tomasz Złomańczuk jest "pierwszym po Bogu" i jemu przypadło niezwykle odpowiedzialne zadanie wprowadzenia Motoru do drugiej ligi. Złomańczuk junior objął zespół w przerwie zimowej, kiedy to zastąpił na trenerskiej ławce Dominika Nowaka. Nie można powiedzieć, że przejął drużynę w złej sytuacji, bo poprzednik, z którym zresztą współpracował od początku sezonu jako drugi szkoleniowiec zostawił drużynę na pozycji lidera. Odszedł, bo jego wizja budowy zespołu różniła się od tej zarządu. Natomiast sztab szkoleniowy został wzmocniony przez Jacka Magierę, byłego zawodnika stołecznej Legii, który pełni w klubie rolę doradcy zarządu ds. sportowych i będzie wspierał Tomasza Złomańczuka swym doświadczeniem i wiedzą. Niemniej jednak, żeby wszystko było jasne za wyniki pełną odpowiedzialność ponosi pierwszy trener i do niego będą należały ostateczne decyzje w sprawach szkoleniowych oraz personalnych. Jeśli chodzi o te ostatnie to w zimie specjalnych zmian nie było. Do drużyny doszło trzech graczy - bramkarz Paweł Socha (wypożyczony z Górnika Łęczna), obrońca Julien Tadrowski (ostatnio Widzew Łódź) oraz napastnik Paweł Piątek (Orzeł Przeworsk). Natomiast pożegnali się z klubem Remigiusz Szywacz, który odszedł do Kotwicy Kołobrzeg i Maciej Wojczuk (Karpaty Krosno). - Atmosfera w szatni jest świetna. Koledzy przyjęli mnie bardzo dobrze. Nic tylko grać, a mamy przecież o co. Już nie mogę się doczekać pierwszego meczu - niecierpliwi się Paweł Socha.

Nie ma co się dziwić golkiperowi, bo jego koledzy mają już pierwszy mecz o stawkę za sobą. Mianowicie w półfinale Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim zmierzyli się z Lublinianką. Spotkanie było bardzo zacięte, a do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. Ostatecznie wygrał Motor 1:0, a Socha obserwował tę potyczkę z trybun, bo w tej edycji pucharowych zmagań już wystąpił, ale w barwach... klubu z Wieniawy, więc w innym zagrać nie mógł.

Uniknąć wpadek

Teraz przed piłkarzami już spotkania ligowe. W tej chwili najgroźniejszym rywalem lublinian jest Stal Rzeszów, która traci do Motoru zaledwie punkt. Mecz prawdy pomiędzy tymi drużynami odbędzie się już w czwartej kolejce - 9 kwietnia w Rzeszowie. - To może być rzeczywiście przełomowy mecz - przyznaje Damian Falisiewicz. - Proszę jednak zauważyć, że jeszcze wiele spotkań przed nami i sporo się może wydarzyć. Zapewniam jednak, że w każdym meczu będziemy walczyli o zwycięstwo. Wiemy, że Motor to jest marka i każdy się na nas spina, ale postaramy się temu sprostać. Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu, trenujemy w świetnych warunkach i gramy na przepięknej Arenie Lublin, a na nasze meczu przychodzi dużo spragnionych dobrego futbolu kibiców. Dlatego bardzo nam zależy na tym, aby uniknąć wpadek i awansować. I dodaje: Trzeba jednak pamiętać o tym, że nawet zajęcie pierwszego miejsca w lidze nie gwarantuje nam awansu. Ten zapewni nam dopiero wygranie barażu z mistrzem grupy podlasko-warmińsko-mazurskiej.

Olimpię obserwują

W tej chwili wszystko wskazuje na to, że potencjalnym rywalem Motoru będzie Olimpia Elbląg. Elblążanie mają aktualnie sześć punktów przewagi na drugim w tabeli MKS Ełk. Zespół trenera Adama Borosa już rozpoczął rozgrywki ligowe, a na inaugurację pokonał w Białymstoku rezerwy Jagiellonii 2:1. Warto dodać, że w napadzie Olimpii występuje były gracz Motoru Paweł Piceluk. Wygląda na to, że drużyna elbląska ma bardzo skuteczny atak, bo w 20 spotkaniach strzeliła aż 67 goli i żelazną obroną, która straciła tylko siedem bramek. - Cały czas obserwujemy Olimpię - przyznaje Waldemar Leszcz, prezes Motoru. - Nie chcemy, aby nasi ewentualni przeciwnicy czymś nas zaskoczyli. Niemniej jednak dla piłkarzy najważniejszy jest najbliższy mecz i na tym mają się skupiać.

O tym na co stać w lidze Motor będzie można się przekonać w sobotę - 19 marca, kiedy to lublinianie zmierzą się o godz. 19 na Arenie Lublin z Tomasovią Tomaszów Lubelski i będzie do doskonała okazja do rewanżu za wyjazdową porażkę, kiedy to żółto-biało-niebiescy nieoczekiwanie polegli 0:1.