Goście przyjechali do Płocka bez trzech ważnych graczy. Ze względu na kontuzje nie zagrali: Filip Lazarov, Sergey Gorbok i Alexander Dereven. - Orlen Arena to jedna z najgłośniejszych hal w Europie, trudno się w niej gra. W ubiegłym roku przegraliśmy tutaj, teraz chcemy się zrewanżować. I choć ze względu na kontuzje nie zagra kilku graczy, to mam nadzieję, że tym razem wygramy - mówił przed meczem kołowy Vardaru Stojanche Stoilov.
Płoccy piłkarze ręczni przystąpili do pojedynku z mistrzami Macedonii podbudowani wygraną w Superlidze z odwiecznym rywalem, kieleckim Vive. Wiarę w zwycięstwo w starciu z Vardarem widać było u nafciarzy od pierwszych minut. Dzielnie stawili czoła rywalom, którzy często dopuszczali się brzydkich fauli. Takie sytuacje często uchodziły uwadze głównych arbitrów tego spotkania, którzy byli z Białorusi.
Na parkiecie trwała więc bitwa o to, kto mocniejszy, kto silniejszy, kto więcej wytrzyma. Na tablicy wyników często widniał remis, po kwadransie gry zarysowała się przewaga płockiego zespołu, który prowadził dwoma bramkami (8:6). Z czasem ich przewaga urosła do czterech trafień (w 25. min było 15:11). Po raz kolejny kapitalnie w płockiej bramce spisywał się Marcin Wichary, który odbił dziesięć piłek. Szczególnie mogły się podobać interwencje przy rzutach Daniila Sziszkarjewa, który dwa razy z rzędu przegrał pojedynki sam na sam z bramkarzem Orlen Wisły.
Niestety, jeszcze przed przerwą rywale zdołali odrobić część strat, zdobyli trzy bramki z rzędu (trafiali Dejan Manaskov, Luka Cindrić oraz Igor Karacić).
Druga połowa, a zwłaszcza jej początek w wykonaniu podopiecznych trenerów Manolo Cadenasa i Krzysztofa Kisiela była słabsza. Popełniali sporo niewymuszonych błędów, brakowało dokładności, a czasem skuteczności. W kilku sytuacjach klasę też pokazał jeden z najlepszych bramkarzy na świecie Arpad Sterbik.
Efekt był taki, że nafciarze niemal przez całą drugą połowę musieli gonić wynik. Dobrą zmianę w bramce dał Rodrigo Corrales, który odbił kilka ważnych piłek. Nafciarze przegrywali jedną, dwoma bramkami. Na pięć minut przed końcem spotkania można było stracić wiarę w korzystny rezultat. Bo nafciarze zamiast zdobywać bramki, to je tracili, notując sporo strat, po których goście zdobywali łatwe bramki. I prowadzili już czterema bramkami (29:25).
"Gramy do końca" - ryknęło ponad 5 tys. kibiców zgromadzonych w hali. To podziałało na zawodników Orlen Wisły mobilizująco, którzy uwijając się jak w ukropie, zdołali odrobić straty, a rzutem równo z końcową syreną Marko Tarabochia zapewnił płocczan jakże cenny remis.
Po meczu grupa kibiców z sektora za bramką podziękowała płockich piłkarzom ręcznym za walkę do samego końca. "Dla nas wygraliście" - skandowali płoccy fani.
Rewanż odbędzie się 26 marca w Skopje.
A już w sobotę przed nafciarzami kolejny mecz. Tym razem w ćwierćfinale play-off mistrzostw Polski zmierzą się z Górnikiem Zabrze.
Wisła: Corrales, Wichary - Kwiatkowski, Rocha 7 (2), Daszek 2, Ghionea 1 (1), Toledo 4, Montoro 1, Tarabochia 6, Żytnikow, Racotea 6, Pusica 1, Wiśniewski 2, Nikcević
Vardar: Sterbik - Abutović, Brummen 3, Cindric 5, Dibirov 4 (1), Dujszebajew 2, Karacic 6, Manaskov 2 (2), Maqueda 3, Marsenić, Shishkarev 2, Stoilov 1, Toskic 2
Kary: Orlen Wisła - 6 min; Vardar - 6 min
Sędziowali: Andrei Gousko, Siarhei Repkin (obaj z Białorusi)