Erik Jendriszek: Cracovia dopiero uczy się grać w czołówce

Piłkarze Cracovii nie kryją rozczarowania po porażce z liderem. - Od stanu 1:1 Legia nie chciała już grać w piłkę. Skoro chce występować w pucharach, powinna grać trochę inaczej - mówi Erik Jendriszek, napastnik Cracovii.

Chcesz więcej? Polub Kraków - Sport.pl

Krakowianie przyzwyczaili kibiców, że w meczach na własnym boisku od początku atakują rywali i szybko zdobywają bramki. Tym razem to rywale w pierwszych minutach objęli prowadzenie. - Na początku zabrakło koncentracji, ale po paru minutach wróciliśmy do gry. Myślę, że w całym meczu graliśmy lepiej od Legii. Tylko wyniku szkoda - zaznacza Jendriszek.

W meczach z mistrzem i wicemistrzem Polski jego drużyna nie zdobyła ani jednego punktu. - Widać, że takie zespoły jak Legia czy Lech co sezon grają o puchary. Cracovia na razie dopiero uczy się grać w czołówce. Mecze przegrywamy prostymi błędami. Klasowy zespół nie powinien tego robić. To nasz pierwszy sezon w czołówce i wielu chłopaków się tego uczy. Mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski z błędów i w następnym sezonie będziemy jeszcze mocniejsi - mówi Słowak.

Napastnik Cracovii był jednak rozczarowany postawą rywali. - Legia od stanu 1:1 nie chciała już grać w piłkę. Skoro chce występować w pucharach, powinna grać trochę inaczej. Ale to ich sprawa. My popełniamy jeszcze dużo błędów, ale będzie lepiej - przekonuje.

Jendriszek był też zamieszany w sytuację, po której Cracovia straciła drugą bramkę - stracił piłkę na własnej połowie. Wielu jego kolegów domagało się od sędziego odgwizdania faulu na Słowaku. - To był mój błąd. Zgubiłem piłkę, to nie powinno się zdarzyć w takiej sytuacji. Biorę to na siebie. Ta sytuacja była trochę dziwna, bo wydaje mi się, że Igor Lewczuk nawet nie wiedział, gdzie piłka się odbiła. Ja znam to boisko, dlatego myślę, że mogłem grać prościej, a nie kombinować. Walczyliśmy bark w bark. Nie chcę wszystkiego zrzucać na sędziów. Po prostu nie możemy zgubić takiej piłki - zaznacza Jendriszek.

W sobotę Słowak zdobył 12. bramkę w tym sezonie. W drugiej połowie był blisko, by po raz kolejny pokonać bramkarza, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem. - Mogłem przyjąć piłkę na klatkę piersiową i od razu strzelać, ale byłem na 99 procent pewien, że był spalony. Dlatego moja reakcja była trochę spóźniona. Dwa razy byłem blisko kolejnej bramki, bardzo szkoda, że nie wykorzystaliśmy takich sytuacji - przyznaje.

Obserwuj @Anze_DG

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.