"Stara gwardia" z większym zaufaniem ? W Koronie dylematy kadrowe przed meczem z Wisłą

Drugie podejście kieleckiego zespołu do starcia z ?Białą Gwiazdą?. To wtorkowe (godz. 18) nie jest już bowiem w żadnym stopniu zagrożone.

Wręcz przeciwnie, piłkarze Korony i Wisły powinni odczuwać najwyższy komfort gry. Wczoraj bowiem oddana od użytku została całkowicie wymieniona murawa na Kolporter Arenie. Operacja w dużej mierze została wymuszona (obecna płyta boiska rozpoczynała dziewiąty rok żywotności) głównie kompromitującym przekazem, jaki dotarł do ogólnopolskich (i nie tylko) mediów po lutowym spotkaniu z Lechią Gdańsk. Całość kosztowała miasto niespełna 400 tysięcy złotych, wykonania usługi podjęła się firma Producent Trawnik ze Szczecinka.

Ale stan murawy to najpewniej ostatnia rzecz, która intryguje kieleckich kibiców. Podobnie jak przed tygodniem, przy odwołanym spotkaniu z "Białą Gwiazdą", temperatura meczu jest bardzo wysoka. W obozie gospodarzy nieco ją studzą. - Każdy mecz jest dla nas tak samo ważny. W tej chwili tempo rozgrywek jest tak duże, że nie da się rozpamiętywać ostatniego spotkania i szczególnie trzeba skupiać się na kolejne - podkreśla trener Korony Marcin Brosz.

W naszej ekstraklasie z pewnością znalazłoby się kilku szkoleniowców, którzy pozazdrościliby mu kłopotu bogactwa przed starciem z wiślakami. Do składu, po pauzie za cztery żółte kartki, wraca bowiem Radek Dejmek. Komfort przy ustalaniu wyjściowego składu? Niekoniecznie. - Pape Diaw rozegrał w Bielsku bardzo dobre spotkanie. Mamy jednak z jego osobą dwa problemy. Pierwszy to limit zawodników spoza Unii Europejskiej w pierwszym składzie. Drugi - to jest bardzo młody chłopak, obarczanie go odpowiedzialnością w każdym meczu byłoby nieodpowiedzialne - przyznaje kielecki szkoleniowiec.

W tej sytuacji niemal pewne jest zatem, że Korona rozpocznie grę z białorusko-czeskim duetem stoperów. Znaki zapytania pojawiają się jednak w przodzie. - W Bielsku rozpoczęliśmy teoretycznie z dwójką napastników z "podwieszonym" Łukaszem Sekulskim. Takie niby- ofensywne ustawienie nie wpłynęło znacząco na liczbę stwarzanych sytuacji. Dużo więcej mieliśmy ich po przerwie, gdy zagraliśmy starym schematem, który mamy najbardziej wytrenowany. I nie chodzi tylko o zdobytego gola, ale także zagrażanie bramce rywala - zauważa Brosz.

On o posadę w Kielcach może być spokojny. Dużo większe problemy mają w obozie rywali. Wszystko wskazywało na to, że w Kielcach Wisłę poprowadzi już Franciszek Smuda, ale były selekcjoner reprezentacji Polski ugiął się pod presją krakowskich kiboli. Na ławce trenerskiej gości w roli pierwszego szkoleniowca zasiądzie, podobnie jak w meczu z Piastem, Marcin Broniszewski.

Wtorkowy mecz określany jest imprezą o podwyższonym ryzyku. W jego zabezpieczenie zaangażowane będą setki policjantów z Kielc, Krakowa oraz Radomia. Nie obejdzie się bez sporych utrudnień w ruchu - m.in. odcinek alei Legionów od Krakowskiej do Gagarina zostanie zamknięty już o szóstej rano. Po południu kolejne ulice będą wyłączone z ruchu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.