Teraz Ruch. Do trzech razy sztuka Pogoni?

Maraton trzech ligowych spotkań w ciągu tygodnia piłkarze Pogoni zakończą w poniedziałek w Szczecinie meczem z Ruchem Chorzów. Trzeba go wygrać.

Remisy z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza (1:1) oraz Jagiellonią Białystok (0:0) nie zostały przyjęte przez kibiców ze zbyt dużym entuzjazmem. Przede wszystkim z powodu gry, jaką zaprezentowali podopieczni Czesława Michniewicza. W niedzielę na własnym boisku dali się zdominować beniaminkowi z Niecieczy i choć gola stracili w pechowy sposób (sędzia już patrzył na zegarek, żeby odgwizdać koniec meczu), to z przebiegu samego spotkania nie mogliby mieć pretensji, nawet gdyby przegrali. To rywale stworzyli więcej klarownych sytuacji i mogli prowadzić już po kilkunastu minutach.

Była walka, nie było emocji

Szczecinianie rewanż mieli wziąć w środę w Białymstoku. Klub dogodził swoim zawodnikom i zespół część podróży odbył samolotem, tak aby mógł się zregenerować i zniwelować trudy wyprawy na drugi koniec Polski. W meczu z Jagiellonią, piłkarze Pogoni wyglądali jednak tak, jakby na Podlasie dotarli przepełnionym pociągiem, po dwóch nieprzespanych nocach. Spotkanie było nudne i stało na bardzo niskim poziomie. Zakończyło się bezbramkowym remisem, a spora część kibiców narzekała potem na forach internetowych, że z trudem dotrwała do końcowego gwizdka.

- Zaangażowanie było na dobrym poziomie, ale sam mecz na pewno nie był przyjemny dla kibica - mówi obrońca, Mateusz Lewandowski. - Było kilka okazji pod obiema bramkami, ale zabrakło jakości przy strzałach i podaniach.

Portowcy nadal pozostają w tym roku niepokonani, ale środowy remis sprawił, że Pogoń znowu wróciła na czwarte miejsce i lokatą na podium cieszyła się tylko kilkadziesiąt godzin.

- Na pewno stać nas na więcej, nie mam wątpliwości - mówi Adam Frączczak. - W szatni zdajemy sobie sprawę, że nie gramy najlepiej w ostatnich spotkaniach. Potrafimy zdecydowanie więcej i musimy wrócić do dobrej gry.

Trzecia szansa

Kolejna okazja do rehabilitacji nadarzy się już w poniedziałek. Pogoń zakończy tygodniowy maraton meczem z Ruchem Chorzów na własnym stadionie. Jeśli wygra, zapewni sobie miejsce w "ósemce" po sezonie zasadniczym oraz zwiększy przewagę nad kolejnym bezpośrednim rywalem z grupy pościgowej. Portowcy po meczu z Jagiellonią od razu pojechali autokarem do Warszawy, skąd w czwartek wylecieli do Szczecina.

- Czasu na przygotowania do następnego spotkania nie ma dużo. Na szczęście udało nam się bardzo płynnie zorganizować podróż - cieszy się Michniewicz. - Dzięki powrotowi samolotem, w czwartek zdążyliśmy jeszcze odbyć trening. Wierzę, że to wszystko pozwoli nam jeszcze lepiej przygotować się do spotkania z Ruchem.

Forma rywali, podobnie jak zresztą Pogoni, to spora niewiadoma. "Niebiescy" w czterech dotychczasowych spotkaniach zgromadzili cztery punkty. Na plus mogą zapisać wygrane 2:0 derby z Górnikiem Zabrze na jego terenie, natomiast na minus przede wszystkim środową porażkę u siebie z Cracovią 2:3. Podopieczni Waldemara Fornalika (byłego selekcjonera reprezentacji Polski), mieli już krakowian na widelcu i po pierwszej połowie prowadzili 2:1. Porażka Ruchu zmartwiła także fanów Pogoni, ponieważ oznaczała spadek szczecinian na czwarte miejsce.

Kłopot bogactwa tylko na papierze?

Teoretycznie Czesław Michniewicz nie ma większych zmartwień przed poniedziałkowym meczem z chorzowianami, ponieważ do jego dyspozycji będą prawdopodobnie wszyscy zawodnicy. Nikt nie pauzuje za kartki, a do gry ma wrócić Takafumi Akahoshi, który ostatnio zmagał się z anginą. Na papierze jest więc z kogo wybierać, ale wielu piłkarzy ostatnio nie imponuje swoją formą. Nadal za podwójną gardą schowany jest najgłośniejszy transfer zimy - Adam Gyurcso, obaj napastnicy (Łukasz Zwoliński, Wladimer Dwaliszwili) są jak na razie bez gola, a wiosną zaczęła się mylić nawet para stoperów Jakub Czerwiński - Jarosław Fojut, która do tej pory tworzyła monolit nie do przejścia. Szkoleniowiec Pogoni nadal nie rozwiązał też problemu z pozycją rozgrywającego. W ostatnich meczach sprawdzał na "dziesiątce" Akahoshiego, Frączczaka, a nawet nominalnego lewego obrońcę, Ricardo Nunesa. Kibice domagają się natomiast dania szansy wychowankowi klubu, Dawidowi Kortowi. 20-latek zimą został ściągnięty z wypożyczenia, a w dotychczasowych czterech meczach wybiegał zaledwie pół godziny.

Zawodnicy wierzą w sukces

Michniewicz przed poniedziałkiem ma nad czym myśleć, ale o morale swoich zawodników może być spokojny.

- Musimy wygrać. Mamy drużynę, która ma duże umiejętności i wiemy, że tak jest - zapowiada Dwaliszwili, któremu wtóruje jego młodszy kolega, Marcin Listkowski. - Patrzymy na to, kto jest przed nami, a nie za nami w tabeli. Wiemy, że rywale nas gonią, ale to już czas znowu odskoczyć i zwiększyć naszą przewagę.

Po dwóch bezbarwnych meczach, entuzjazmu zawodników nie podzielają jednak kibice Pogoni Szczecin. Klubowy marketing robi co może, ale w poniedziałek stadion przy Twardowskiego najprawdopodobniej będzie świecił pustkami. Niekorzystny termin oraz zachowawcza postawa zespołu w ostatnich spotkaniach sprawiły, że na mecz z Ruchem przyjdą zapewne tylko najwierniejsi fani szczecińskiej drużyny. I to mimo tego, że Portowcy są tuż za podium.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.