Cysorskie porządki w bydgoskiej piłce. Jak u Czerczesowa

?Cysorz to ma klawe życie oraz wyżywienie klawe (...), a jak już podeżre zdrowo, to przynoszą mu w lektyce bardzo fajną cysorzową.?
 

Życie piłkarza zawsze jakoś przypominało mi los "cysorza" z piosenki śpiewanej dawno temu przez Tadeusza Chyłę. Dwie godziny roboty, czytaj treningu, dziennie, czasem może trzy. A potem, no cóż - najczęściej rajd po handlowych galeriach.

I nie jest opowieść o ulubionych piłkarskich przyjemnościach, która wysnuta została z brudnego dziennikarskiego palca, tylko wniosek wynikający z dopytywań przeróżnych futbolistów przybywających do Bydgoszczy o to, co zdążyli już zobaczyć w mieście.

Najczęstsza odpowiedź: Poza Zawiszą jeszcze wpadłem do galerii handlowej.

Nic w tym zresztą szczególnie zdrożnego, bo spacery w nich już od kilku dobrych lat są wśród całej społeczności znacznie bardziej popularne niż wypad do parku, o teatrze, muzeum czy operze - nie mówiąc

Tyle na razie o "cysorskim" losie futbolistów, który w wersji z piosenki Chyły folgował sobie znacznie bardziej niźli oni. "Cysorz bierze z szafy litra i odbija berłem szyjkę. Sam popije - starej niańce da pociągnąć dla ochoty. A kiedy już jest na bańce, to wymyśla różne psoty. Potem ciotkę otruć każe albo cichcem zakłuć stryjca".

Tej zimy jednak życie piłkarza jest znacznie cięższe. Jeszcze przed wyjazdem na zgrupowanie do Hiszpanii piłkarz Zawiszy, Jakub Smektała, przyznał bez ogródek, szczerze i odważnie wyjątkowo, że tak ciężko jak w tym roku, nie trenował - czytaj pracował- nigdy w życiu. Szczerość i odwagę trzeba docenić i podkreślić, bo wyznanie złożył, siedząc obok swojego trenera, całkiem świeżo dodajmy zatrudnionego w Zawiszy, Zbigniewa Smółki.

Pot się lał więc w bydgoskiej drużynie litrami, a piłkarze biegali ciągnąc opony po bieżni. Jak usłyszeliśmy - odwalali tej zimy najcięższą robotę w swej karierze.

I nie był to tylko jakoś szczególnie bydgoski wyjątek. Wzorce idą z najwyższych szczytów polskiego futbolu. W końcu w Legii Warszawa zwolniono Henninga Berga i zatrudniono Stanisława Czerczesowa, żeby pogonić gwiazdy do roboty. Bez ogródek mówi o tym prezes Legii, Bogusław Leśnodorski: "Po Bergu uznaliśmy, że kolejnym etapem powinno być wpojenie etyki ciężkiej pracy. Nie wierzę, że da się grać dobrze, nie zasuwając ciężko. Uważam, że w życiu nic się nie osiągnie bez bólu, potu i łez."

Ból, pot i łzy - całkiem dobra to puenta przed wiosennym zadaniem Zawiszy - awansem do ekstraklasy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.