Górnik Zabrze. Bilet na miejsce, którego... nie było [NIEZWYKŁA HISTORIA]

Kiedy powstaje stadion zdarzają się sytuacje, które naprawdę potrafią zaskoczyć.

W niedzielę w Zabrzu odbyły się Wielkie Derby Śląska. Mecz Górnika z Ruchem Chorzów oglądało prawie 25 tysięcy ludzi. Napisał do mnie kibic Górnika Zabrze. Akurat piłem herbatę. Aż się zakrztusiłem.

Wina komputera

"Jak wielu śląskich kibiców wybrałem się na Wielkie Derby Śląska. Najpierw wrażenie zrobił na mnie stadion z zewnątrz, potem przepustowość bram - DUŻY plus! Potem dobre oznakowanie w którą stronę iść na mój sektor i...... No właśnie! W tym momencie spotkało mnie to niezwykłego. Okazało się, że moje miejsce na Arenie Zabrze NIE ISTNIEJE!!!!

Zatem przed meczem wypraszany z innych miejsc przez kibiców (słusznie), przeganiany przez stewardów (no bo przecież na schodach stać nie wolno), po dziesięciu tłumaczeniach, że mojego miejsca po prostu nie ma (ach, te wielkie oczy stewardów!), zamiast z czwartego rzędu oglądałem mecz NA STOJĄCO gdzieś na koronie (czyli wirtualny 18 rząd). Do wyboru miałem "wycieczkę" do kasy reklamacyjnej - tak, z pewnością coś by to dało przy komplecie sprzedanych biletów! Nie po to płacę pieniądze, żeby potem obserwować mecz w warunkach urągających oglądaniu widowiska sportowego w XXI-wieku.

Na potwierdzenie moich słów załączam właśnie mój bilet - jak ktoś chce - niech sobie sprawdzi - w sektorze B19 w rzędzie 4 piętnastego miejsca NIE MA!

Oczekuję nieco więcej od mojego Ulubionego Klubu niż słabe "przepraszam - pewno wina komputera" - choć ten jeden steward mnie przynajmniej przeprosił!"

Jan Orszulik , kibic Górnika pamiętający jeszcze ostatnie tytuły mistrzowskie.

Dziwaczna sytuacja

Dotąd nigdy nie słyszałem o tak dziwacznej sytuacji. Potężnych stadionów wiele u nas jednak w ostatnim czasie na Górnym Śląsku do użytku nie oddawano i tak naprawdę nikt z nas nie wie z jakimi problemami można się zetknąć. Zadzwoniłem więc do Górnika i dowiedziałem się, że przykre nieporozumienie wyniknęło z faktu, że system informatyczny dostał błędne dane. Zadzwoniłem również do Ludmiły Hernik ze spółki "Stadion w Zabrzu". - Wydrukowałam sobie bilet przesłany przez pana Orszulika i aż poszłam sprawdzić na sektor. Okazało się, że pan Orszulik rzeczywiście miał rację. Chcemy za zaistniałą sytuację przeprosić i poszkodowanego kibica wynagrodzić. Pozytywne załatwienie tej sprawy jest dla nas bardzo ważne - powiedziała mi pani Hernik a do Jana Orszulika wystosowała list. Brzmi on tak:

"Serdecznie przepraszamy za zaistniałą sytuację, która była wynikiem błędnego zaprogramowania systemu biletowego. Jest nam niezmiernie przykro, że nie mógł Pan w pełni uczestniczyć w tym sportowym wydarzeniu, które miało miejsce na Stadionie. Rozumiemy Pana odczucia i dziękujemy za okazaną wyrozumiałość. W ramach rekompensaty, w porozumieniu z klubem Górnik Zabrze S.S.A., który odpowiada za sprzedaż biletów, proponujemy Panu bilet na najbliższe spotkanie na Arenie Zabrze w dowolnie wybranym przez Pana miejscu. (...) Jednocześnie informujemy, że podjęte zostały już działania mające na celu wyeliminowania tego typu zdarzeń w przyszłości."

z poważaniem

Ludmiła Hernik , specjalista ds. Public Relations spółki Stadion w Zabrzu

No i elegancko

To się nazywa eleganckie załatwienie sprawy. Błędy się zdarzają. Sztuką jest umieć przyznać się do błędu i naprawić szkodę w przyzwoity sposób. Uważam, że gospodarze meczu w Zabrzu przeskoczyli tę trudną przeszkodę w dobrym stylu. Mam nadzieję, że Jan Orszulik zobaczy wkrótce zwycięski mecz Górnika.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.