Rosa pokazała siłę i zagra w niedzielnym finale Pucharu Polski!

Koszykarze Rosy Radom różnicą 13. punktów pokonali Energę Czarnych Słupsk i w niedzielę staną do walki o triumf w Dąbrowa Górnicza Basket Cup. Przed rokiem radomianie w finale Pucharu Polski przegrali ze Stelmetem Sielona Góra.

W pierwszej dość wyrównanej kwarcie, radomianie nie trafili ani jednego rzutu za dwa punkty! Za to czterokrotnie przymierzyli zza linii 6,75 m., i sześciokrotnie z rzutów wolnych. Co ciekawe od początku meczu na parkiecie po stronie Energi pokazał się Jerel Blassinagme, który w ćwierćfinałowym pojedynku z MKS-em Dąbrowa Górnicza, nie zagrał z powodu choroby.

W tej części kibice byli świadkami niezwykle ciekawej rywalizacji zwłaszcza Łukasza Bonarka i Kacpra Borowskiego. Odważne akcje tego drugiego spowodowały, że to on okazał się lepszy z tej pary. Nic dziwnego, że do swojego silnego skrzydłowego - wiele uwag w przerwie miał Wojciech Kamiński, uważając że Bonarek gra za mało agresywnie. Ostatecznie pierwsze dziesięć minut zakończyło się prowadzeniem Czarnych Panter 23:18.

Dopiero po 120 sekundach radomianie po raz pierwszy przymierzyli spod kosza, ale za to niezwykle efektowną akcją popisał się C.J. Harris. Zawodnik zebrał piłkę spod własnego kosza i po przebiegnięciu całego boiska, potężnym wsadem umieścił ją w koszu. Chwilę później Harris trafił za trzy i o czas poprosił Donaldas Kairys.

Po pięciu minutach drugiej ćwiartki wiceliderzy Tauron Basket Ligi zanotowali serię punktową 12:2 i wyszli na prowadzenie. Jako, że w dalszym ciągu koszykarze Energi nie radzili sobie z penetracjami podkoszowymi Harrisa, przez co ich strata do radomian wynosiło od pięciu do siedmiu oczek. Na 180 sekund przed końcem połowy Energa przegrywała 38:29 a w tej części zanotowała zaledwie cztery oczka. Nic więc dziwnego, że po 20. minutach przewaga Rosy wyniosła dziewięć punktów a rywale zanotowali o osiem strat więcej od radomian.

Dobry występ radomian z wysokości trybun przyglądał się Mike Taylor a więc szkoleniowiec reprezentacji Polski. Zwłaszcza przypaść w tej części mogła mu do gustu postawa Michała Sokołowskiego i Borowskiego.

Kapitalnie zawodnicy trenera Kamińskiego weszli w trzecią kwartę. Już po niespełna trzech minutach jej trwania o przerwę poprosił szkoleniowiec ekipy ze Słupska, bowiem tę część Rosa wygrywała 12:3, a ręce same składały się do oklasków. Tak właśnie efektownie prezentowali się faworyci tego starcia grając urozmaicony basket pod koszem rywala.

W 25. minucie radomianie gromili słupszczan, a na tablicy wyników było 59:39. Ostatecznie kwartę zakończył rzut trzypunktowy Roberta Witki.

Jak to miało miejsce w poprzenich starciach, w przypadku kiedy radomianie zbyt wysoko wygrywają, to wówczas czują się nazbyt pewnie i oddają inicjatywę rywalom. Tak też stało się w ostatniej ćwiartce. Na szczęście przewaga ich była zbyt duża by pogoń Energi okazała się skuteczna.

Tym samym to Rosa awansowała już po raz drugi z rzędu do niedzielnego finału Dąbrowa Górnicza Basket Cup.

Rosa Radom - Energa Czarni Słupsk 81:70

Kwarty: 18:23, 24:10, 25:13, 14:22.

Rosa: Thomas 7, Witka 10, Harris 16, Zajcew 5, Szymkiewicz 18, Sokołowski 11, Adams 5, Bonarek 3, Jeszke 2, Hajrić 4.

Energa: Blassingame 0, Harper 13, Jackson 7, Seweryn 14, Mokros 11, Borowski 10, Mbodj 10, Zywert 3, Sprendel 0, Rypiński 0, Surmacz 0.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.