Śnieżna bitwa bez rozstrzygnięcia. Pogoń remisuje z Piastem [ZDJĘCIA]

Piątkowe spotkanie pomiędzy Piastem Gliwice, a Pogonią Szczecin toczyło się w anormalnych warunkach. Efektem jest bezbramkowy remis.

Trener Czesław Michniewicz mocno zaskoczył wyjściową jedenastką, którą desygnował na spotkanie z Piastem Gliwice. Na ławce posadził bowiem Adama Gyurcso. Węgier co prawda nie zachwycił w pierwszym meczu z Koroną Kielce, ale strzelił zwycięskiego gola, więc wydawało się, że nadal jest pewniakiem do wyjściowego składu. Szkoleniowiec portowców zdecydował się jednak na desygnowanie do gry Ricardo Nunesa (lewe skrzydło) oraz Sebastiana Rudola, który zajął miejsce na prawej obronie. Wyżej przesunięty został natomiast Adam Frączczak. Nie zaskoczył z kolei Radoslav Latal, który do boju posłał optymalną jedenastkę.

Ciężko było o składną grę

Wszystkie przedmeczowe założenia przestały mieć jednak jakiekolwiek znaczenie wraz z pierwszym gwizdkiem. Nad Górnym Śląskiem w piątek rozpętała się bowiem śnieżyca, która szyki pokrzyżowała nie tylko kibicom (przyszło ich nieco ponad 5 tysięcy), ale także uniemożliwiła składną grę obu drużynom. Murawa była bowiem w fatalnym stanie i przypominała "klepisko", na którym grają zespoły w ligach okręgowych.

W związku z tym, pierwsza połowa dostarczyła zdawkową ilość emocji. Piłkarze na tak fatalnej płycie nie byli w stanie wymienić trzech składnych podań, a większość wydarzeń na boisku była po prostu dziełem przypadku. Licznie zgromadzeni w sektorze gości kibice Pogoni, za głowy mogli złapać się tylko w 30. minucie. Wtedy w pole karne dośrodkował Takafumi Akahoshi, a Wladimer Dwaliszwili zamiast wystawić od razu piłkę Frączczakowi, zdecydował się na drybling, który pozwolił rywalom na uporządkowanie gry w defensywie i zażegnanie niebezpieczeństwa.

Pierwsza połowa była więc niezwykle bezbarwna, ale zawodnikom Dumy Pomorza nie można było odmówić ambicji. Ich stroje zmieniły kolor z białych na czarne i w przerwie granatowo-bordowi musieli założyć nowe komplety.

Piast był lepszy, ale bramki nie padły

Drugą połowę lepiej zaczęli gospodarze, którzy kilka razy zapędzili się pod pole karne Pogoni. Były to jednak próby na tyle chaotyczne, że albo bez problemu ze strzałami radził sobie Jakub Słowik, albo w ogóle nie dochodziło do próby uderzenia. Grę ułatwić próbowały także służby porządkowe, który w pewnym momencie wkroczyły na boisko z łopatami i starały się odśnieżyć chociaż kawałek placu gry. Czesław Michniewicz postanowił natomiast wpuścić duet swoich asów z ławki rezerwowych - Gyurcso i Łukasza Zwolińskiego.

Piast najlepszą okazję do otwarcia wyniku w drugiej połowie miał w 68. minucie, kiedy to niemal oko w oko z Jakubem Słowikiem stanął świeżo wprowadzony Bartosz Szeliga. Skrzydłowy gliwiczan już zbierał się do uderzenia, jednak w ostatniej chwili sytuację rozpaczliwym wślizgiem uratował Jarosław Fojut. Ta akcja jeszcze mocniej "nakręciła" gliwiczan, którzy do już końca meczu mieli optyczną przewagę. Groźniej zrobiło się potem tylko raz, a postarał się o to sam golkiper Pogoni, który "wypluł" przed siebie piłkę po strzale z dystansu. Przed napastnikiem Piasta dopadł do niej jednak Jakub Czerwiński i wyjaśnił sytuację.

Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem i biorąc pod uwagę warunki w jakich zostało rozegrane, wynik jest sprawiedliwy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.