Górnik Zabrze. Prezes Socios Górnik o frekwencji i sposobie na czwartą trybunę [ROZMOWA]

- Chcemy, by to wszystko wyglądało jak na Zachodzie. W Niemczech, w Anglii czy we Włoszech nie jest przecież tak, że kibic zaczyna żyć meczem na 15 minut przed pierwszym gwizdkiem. On żyje nim od rana - mówi Marek Krupa, prezes Stowarzyszenia Socios Górnik.

"Do końca rundy zasadniczej pozostało osiem kolejek, z czego cztery gramy u siebie. Wiemy już że Wielkie Derby Śląska obejrzy komplet publiczności [24 563 widzów - dop. red.]. My jednak chcemy pójść krok dalej i już dzisiaj zaprosić Was na kolejne spotkania na stadionie w Zabrzu! Nasz cel - komplet publiczności w Zabrzu do końca sezonu!" - napisało na swoim profilu na facebooku Stowarzyszenie Socios Górnik.

Kamil Kwaśniewski: - Ujmując rzecz wprost - chcecie mieć najlepszą frekwencję w całej Ekstraklasie. Ambitnie...

Marek Krupa: - To nie są puste slogany. My naprawdę wierzymy, że taka frekwencja jest możliwa. Zresztą, pracujemy nad nią już od wielu miesięcy. Jesteśmy przekonani, że przy dobrej grze zespołu komplet na trybunach to nie będą tylko derby z Ruchem Chorzów. Oczywiście, nie każdy rywal jest dla kibiców magnesem, ale my wychodzimy z założenia, że tym magnesem dla nich są... oni sami. Jeśli stadion będzie "żył", ludzie przyjdą właśnie dla tej atmosfery.

Chcemy, by to wszystko wyglądało jak na Zachodzie. W Niemczech, w Anglii czy we Włoszech nie jest przecież tak, że kibic zaczyna żyć meczem na 15 minut przed pierwszym gwizdkiem. On żyje nim od rana, kiedy spotyka się z innymi fanami. Idą na piwo, coś zjeść. Później przeżywają emocje związane z samą grą, ale na tym wcale się nie kończy. Tak może być również u nas. Zwłaszcza że możliwości są naprawdę spore. Zaplecze zabrzańskiego stadionu pozwala na to, by kibic spędził na Roosevelta kilka godzin. Jeśli z tego skorzysta, zyskają wszyscy - klub, biznes skupiony wokół niego i sam kibic.

Musimy zżyć się na nowo. Nie ukrywajmy bowiem, że przez te ostatnie lata wielu ludzi od Górnika odeszło i stanęło z boku. Oni mogą wrócić. I wcale nie mówię tego pod publiczkę... Marek Pałus, prezes Górnika, wskazał, że średnia frekwencja na poziomie 12 tysięcy widzów będzie dobrym wynikiem. My jesteśmy przekonani, że potencjał jest znacznie większy. Podobny do tego, jaki widzieliśmy jeszcze na starym stadionie, kiedy mecze Górnika oglądało po 18 - 20 tysięcy ludzi. Nawet gdy graliśmy tylko w pierwszej lidze, a komfort oglądania spotkań był bardzo niski. Dlaczego więc ci ludzie nie mieliby przychodzić na stadion teraz?

Przykłady innych - często znacznie bogatszych - miast pokazują jednak, że to nie takie proste. Weźmy chociażby Wrocław...

- Władze Wrocławia uznały chyba, że stadion zapełni się właściwie sam. My - kibice - widzimy to inaczej. Zdajemy sobie sprawę, że o tego kibica, czyli tak naprawdę klienta klubu, trzeba zawalczyć. Bo czasy się zmieniają. Ten klient stał się bardziej wymagający. Żeby wrócić na stadion, potrzebuje naprawdę dobrego produktu. Dlatego trzeba zaproponować mu coś ekstra. Może we Wrocławiu ceny biletów są nieadekwatne do tego, co kibice otrzymują w zamian? W Zabrzu one zostały ustalone na bardzo sensownym poziomie. Nie odstraszają, ale wręcz zachęcają do przyjścia na mecz. Spędzenie wraz z rodziną całego dnia na stadionie to koszt 80 - 100 złotych, a więc porównywalny z rodzinnym wyjściem do kina albo na basen. Nieporównywalne są natomiast emocje.

Jesteśmy pewni, że może się nam udać, tylko wszyscy muszą tego chcieć. Miasto, klub, organizacje kibicowskie. Nie tylko Socios Górnik i Torcida. Jeden kibic musi namawiać drugiego.

Który z polskich klubów wyznaczył najlepszy kierunek?

- Oczywiście można się przyglądać topowym klubom, ale pamiętajmy, że każdy z nich ma swoją specyfikę i swoich kibiców. W Poznaniu czy w Warszawie efektowny stadion to coś, do czego tamtejsi kibice są przyzwyczajeni. Nam - w Zabrzu - takiego stadionu brakowało. To nowość. Teraz musimy zadbać o to, by ludzie nie byli nią nasyceni. By ci, którzy przyjdą na pierwszy, drugi czy trzeci mecz wiosny, zostali tu już na dobre.

Byłoby łatwiej, gdyby stadion miał nowe nie trzy, ale cztery trybuny. W zestawieniu z pozostałymi ta czwarta razi w oczy.

- Ktoś powiedział, że ta stara trybuna to taki element tradycji. Można podejść do tego i tak, ale - rzeczywiście - ona... boli. Jeśli jednak frekwencja na trybunach będzie utrzymywała się na odpowiednim poziomie, nam - kibicom - będzie łatwiej rozmawiać z władzami miasta. Albo z potencjalnymi partnerami, którzy mogliby współfinansować budowę tej czwartej trybuny. Nie zapominajmy bowiem, że istnieje coś takiego jak partnerstwo publiczno-prywatne. Tym sposobem obiekt w ciągu kilku najbliższych lat mógłby doczekać się ten czwartej trybuny. W sposób, jaki wcześniej zaplanowano, lub w nieco zmieniony. Słychać chociażby propozycję, by ta trybuna przechodziła w halę sportową, z której korzystaliby piłkarze ręczni Górnika. Jedno jest pewne - jeśli frekwencja na meczach Górnika będzie wysoka, władze miasta na pewno zastanowią się nad tym, jak rozwiązać sprawę tej ostatniej trybuny.

Więcej o:
Copyright © Agora SA