Osiemnastoletni zaledwie piłkarz Lecha Poznań w pierwszym meczu nowego roku z Termalicą Niecieczas (5:2) wszedł na boisko w 88. minucie i strzelił dwa gole.
Dawid Kownacki: Wydawało mi się, że niewiele. Wchodziłem przy korzystnym wyniku, z myślą by przytrzymać piłkę, zdobyć czas. Ale nadarzyła się okazja - rzut karny. Potem kolejna, gdy znalazłem się w polu karnym, ale źle przyjąłem piłkę. Gdybym jednak przyjął ją dobrze, obrońca pewnie by mnie zblokował. A tak - odskoczyła, dogoniłem ją i gol.
- No ja. Jeśli jestem na boisku, to ja.
- Były, były.
- Nie moją rolą jest oceniać trenera, ale najbardziej cenię to, jak bardzo na nas wpływa. Podpowiada mi, jak powinienem się zachować, co zrobić lepiej. To dzięki niemu staram się być szybszy w podejmowaniu decyzji w polu karnym. Nie zastanawiam się, tylko walę na bramkę. Najwyżej nie trafię. No i staram się do każdego meczu podejść tak, jakby miał być ostatnim.
- Nie ma co za bardzo wybiegać w przyszłość.
- Zaglądam. Nie da się nie zaglądać. Jest za dużo możliwości wokół, w końcu się przeczyta. Kibice szukają negatywów, gdy zespołowi nie idzie. Trzeba się z tym pogodzić. To, co piłkarz może zrobić w takiej sytuacji, to zamykać ludziom usta. Na boisku. Nie mówiąc i pisząc niczego.
- Dlatego. Za bardzo się udzielałem, to był błąd. Konta nie usunąłem, czasem zaglądam, ale nic więcej. Bo potem wpisy i opinie długo zostają w głowie i nurtują.
- Cóż, dwa lata temu oczekiwania wobec mnie były bardzo duże. I ja od siebie też dużo oczekiwałem. Nie byłem w stanie im sprostać. Nie podołałem też psychicznie, zwłaszcza na początku i przyznaję, że było mi ciężko i że popełniłem błędy. U młodych zawodników tak często bywa - wydaje im się, że doszli tak wysoko i tak daleko. Nie będę ukrywał, że i mnie się tak wydawało. Przyznaję się do "sodówki" i do błędu. Presja kibiców też mnie przerosła. Chciałem dokonać niemożliwego.
- Dręczyły mnie, to prawda. Doszedłem jednak do wniosku, że to po części i moja wina. Popracowałem nad tym. Zbiłem wagę.
- Trzy i pół kilo. To nie tak mało. Wystarczy wpakować do plecaka trzy i pół kilo kamieni, po czym próbować z tym biegać. Wmawiałem sobie, że nie muszę zrzucać wagi, bo przecież dobrze się z nią czuję i o co chodzi w ogóle. Zrzuciłem i dobrze czuję się dopiero teraz.
- Będę szczery. Miałem z tym problem i nie mam oporów, by o tym mówić. Odstawiłem.
- Ile ich mam?
- Przez cały czas żyłem w świadomości, że tych bramek mam bardzo mało. A czternaście to dość sporo, skoro mam dopiero 18 lat...
- Tak, właśnie teraz.