Jagiellonia oblała pierwszy sprawdzian

Liga jest najlepszą weryfikacją okresu przygotowawczego, transferów, sparingów. Jagiellonia pierwszy sprawdzian oblała

BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS

Białostoczanie wiosenne zmagania w ekstraklasie rozpoczęli w niedzielę w Warszawie. Początek wypadł fatalnie. Jagiellonia przegrała 0:4 z Legią.

Dominacja zespołu ze stolicy w pierwszych minutach spotkania była niepodważalna. W pierwszym kwadransie zawodnicy zespołu z Białegostoku tylko przez 21 sekund byli w posiadaniu piłki na połowie Legii. Drużyna z Warszawy, której celem jest odzyskanie mistrzostwa na stulecie klubu, od początku konfrontacji wysoko atakowała białostoczan, nie pozwalając im ani na chwilę spokojnego rozgrywania akcji. Na taką grę Legii Jagiellonia miała być przygotowana. W praktyce nie było tego widać.

Defensywa zespołu z Białegostoku, która jesienią była dziurawa, w Warszawie też nie stanowiła monolitu. Widać było, że nowi gracze Matija Sirok i Gutieri Tomelin (szczególnie on) jeszcze potrzebują czasu, aby odpowiednio zgrać się z drużyną.

Ponadto białostoczanie w Warszawie rozdawali prezenty. Jak inaczej nazwać to co przy trzeciej bramce zrobił Przemysław Frankowski? Pomocnik podał przecież głową piłkę wprost pod nogi Nemanji Nikolicia. Gdyby Frankowski po prostu wybił futbolówkę nie byłoby problemu.

Podobnie było przy pierwszej bramce. Gdyby Gutieri Tomelin wybił piłkę daleko od własnego pola karnego, a nie próbował jej wyprowadzić to też pewnie nie skończyłoby się golem (ponadto w tej akcji poślizgnął się też Sebastian Madera). Czasami najprostsze rozwiązanie jest najlepszym i nie ma co kombinować.

Po zimowych przygotowaniach gra całej drużyny z Białegostoku w defensywie miała wyglądać lepiej. W Warszawie wcale lepiej nie było.

W ofensywie również nie było różowo. Nawet wówczas gdy wydawało się, że bramka paść musi, to białostoczanie wymarzonej sytuacji nie wykorzystali. Jak się okazało zmarnowanie kontry dwóch na jednego wcale nie jest takie trudne, co udowodnili w końcówce pierwszej połowy Fedor Cernych i Karol Mackiewicz. Takich okazji nie można marnować. A trzeba zaznaczyć, że podczas treningów białostoczanie ćwiczyli m.in. takie sytuacje. Jak widać trening jedno, a mecz drugie.

O ile wyniki spotkań sparingowych, sześć porażek, można było zrzucać na testowanie różnych rozwiązań, na grę w różnym składzie, to teraz nie ma takiego wytłumaczenia. Jagiellonia w Warszawie zagrała w najmocniejszym składzie i sprawdzian wypadł źle. Oczywiście sama porażka nie jest tragedią (Legia pokazała, że jest naprawdę mocna), ale po niej powinna zapalić się lampka kontrolna. Takich błędów jak w spotkaniu z Legią zespół z ekstraklasy nie może popełniać.

W piątek przed Jagiellonią kolejne spotkanie. Na własnym stadionie zmierzy się ze Śląskiem Wrocław. Rywal teoretycznie będzie więc słabszy niż Legia i o ile porażkę w Warszawie można było wkalkulować to już przegrana z zespołem z Wrocławia nie powinna mieć miejsca. Jeżeli bowiem białostoczanie nie zainkasują trzech punktów to miejsce w czołowej ósemce może się naprawdę mocno oddalić.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.