Chcesz wiedzieć wszystko o Asseco Resovii? Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL
Niedawno pisaliśmy, że luty będzie miesiącem prawdy dla Asseco Resovii . W ciągu czterech tygodni mistrzowie Polski mieli przecież do rozegrania kilka kluczowych spotkań w PlusLidze i turniej finałowy Pucharu Polski. Marzenia o zdobyciu krajowego pucharu już przed tygodniem trzeba było odłożyć przynajmniej na następny rok. W sobotnim półfinale rozgrywek lepsza od Asseco Resovii okazała się PGE Skra Bełchatów. Ta sama drużyna zawitała do Rzeszowa cztery dni później. Tym razem stawką pojedynku były ligowe punkty i druga lokata w tabeli, dająca w tym sezonie prawo gry w ścisłym finale PlusLigi. I Bełchatowianie zadali siatkarzom Andrzeja Kowala kolejny bolesny cios. W hali Podpromie gospodarze przegrali 2:3. Strata do PGE Skry wynosi więc już trzy punkty. Do rozegrania zostało jeszcze dziesięć kolejek, więc z pewnością jest to dystans do odrobienia, ale miejsca na kolejne porażki nie ma już wcale. Sytuacja jest tym trudniejsza, że przed rzeszowianami kilka trudnych i arcytrudnych wyjazdów. W tym sezonie siatkarze Asseco Resovii udowodnili jednak, że przywilej gry we własnej hali nie jest jednak dla nich żadnych atutem. Na 10 spotkań w hali Podpromie, rzeszowianie aż pięciokrotnie schodzili z parkietu pokonani. Może na terenie przeciwnika będzie im więc łatwiej o zwycięstwa?
Rozmowa z Fabianem Drzyzgą, rozgrywającym Asseco Resovii
Fabian Drzyzga: Te dwa spotkania były zupełnie różne, ale zgadza się, że obie bolą. W Pucharze Polski w pierwszym secie zagraliśmy kapitalnie, ale potem odcięło nam wszystko. W środę było odwrotnie. Rozkręcaliśmy się z seta na set. W ostatecznym rozrachunku okazaliśmy się jednak minimalnie gorsi.
Polecenia przedmeczowe były takie, że mamy "strzelać" na zagrywce i ryzykować. Psuliśmy jednak za dużo serwisów, a w odpowiednim momencie nie przykręciliśmy "kurka", żeby dać dwóm, trzem chłopakom mocno zagrywać, a reszta mogła ten serwis bardziej poszanować. Trochę podaliśmy im więc rękę. Po dwóch setach było 2:0 dla PGE Skry, a powinien być remis.
Bartek Kurek jest naszym liderem w ataku bez dwóch zdań, ale nasi przyjmujący mieli też niezłe momenty. Myślę, że to nie brak skuteczności nam dzisiaj zaszkodził, a ilość własnych błędów, brak "chłodnej głowy" w najważniejszych momentach
Dokładnie tak. Gdybyśmy przegrali 3:0 to byłoby dużo, dużo trudniej. Przegraliśmy jednak dopiero po tie-breaku, więc sprawa awansu do finału jest nadal otwarta. Do zdobycia jest przecież 30 punktów, więc grania zostało naprawdę sporo. Ciężkie wyjazdy wcale nie muszą okazać się naszym przekleństwem. Do tej pory nie szło nam przecież w hali Podpromie. Może niektórym chłopakom będzie lepiej grało się na terenie rywali? Zobaczymy.
Myślę, że kalendarz już teraz jest wypełniony do granic możliwości. Lepszym pomysłem byłoby sprawdzenie tych, którzy w tej chwili grają w PlusLidze czy spełniają wszystkie kryteria i ewentualnie za nich dokooptować nowe ekipy. Na 16 drużyn według mnie nie ma miejsca.