Chcesz więcej? Polub Kraków - Sport.pl Cracovia jesienią była najskuteczniejszą drużyną ekstraklasy. Zdobyła 44 bramki, co daje imponującą średnią 2,1 gola na mecz. Do tego wyniku zbliżają się jedynie druga w tabeli Legia Warszawa (42 bramki i średnia dwa gole na mecz) oraz pierwszy Piast Gliwice (39 i 1,9). Pozostałym zespołom do takich statystyk było daleko.
Pytania o to, czy krakowianie wiosną będą strzelać równie dużo, pojawiły się po odejściu Denissa Rakelsa do angielskiego Reading FC. Łotysz jesienią trafił do siatki aż 15 razy, był najskuteczniejszy w drużynie i jest wiceliderem klasyfikacji strzelców ekstraklasy.
Kto mógłby wypełnić lukę po jego odejściu? Nadzieja m.in. w Eriku Jendriszku i Mateuszu Cetnarskim, którzy jesienią też trafiali wyjątkowo często. Słowak zdobył osiem goli, a Polak siedem.
Erik Jendriszek: Gramy razem już długo. Dla mnie nie ma różnicy, czy na lewym skrzydle gra Bartek Kapustka, czy Deniss. Wszyscy w Cracovii znamy się dobrze, myślimy podobnie, potrafimy przewidzieć własne zamiary. Chociaż bramek Rakelsa na pewno będzie brakować. Jesienią zdobył ich aż 15, a takiego zawodnika chyba dawno tu nie było?
- Nie sądzę. Udowodniliśmy już, że w Cracovii nikt nie patrzy na siebie. Mateusz Cetnarski ma na koncie siedem bramek, ja osiem. Co za różnica, kto strzela? Najważniejsze jest zrealizowanie celu. Czyli awans do pierwszej ósemki. I zrobimy wszystko, by się tam dostać.
Zresztą na razie nie wiadomo, kto będzie najczęściej ustawiany jako wysunięty napastnik. A może ktoś jeszcze do nas dołączy? Nie ma Denissa, to znajdzie się ktoś inny i będzie trafiał. Nie w tym rzecz. Chodzi o to, byśmy podtrzymali formę, dalej grali jak jesienią. A jeśli tak będzie, to jestem spokojny.
- Nie sądzę. Z pewnością z przodu nadal będziemy wymieniać się pozycjami.
- Widać w nim potencjał. Jest dobry technicznie, ma ułożoną nogę. Wystarczy spojrzeć, jak zachowuje się piłka, kiedy Anton wykonuje stałe fragmenty. Po jego rzutach wolnych może być niebezpiecznie. Tyle że jest z nami dopiero tydzień i nie wymagajmy, że w kilka dni wpasuje się w nasz zespół. Nawet Messi potrzebowałby więcej czasu. W dodatku Anton nie zna języka, więc to nie takie proste.
- Na boisku sobie poradzi. Okrzyki typu "lewa", "prawa", "plecy" na początku wystarczą. Ale co innego wytłumaczyć taktykę po angielsku, co innego po rosyjsku. U nas ten język zna tylko Piotrek Polczak. Ale takie sytuacje zdarzają się w każdej drużynie, poradzimy sobie. Powtarzam: dajmy mu czas, bo jestem pewny, że jeszcze w tym sezonie może nam bardzo pomóc. Nie róbmy z niego człowieka, który miałby nagle ciągnąć ten wózek. Od tego są tu inni.
- Plany były inne, ale wyszło, jak wyszło. Tyle że sam nawet nie mam wielkiej przyjemności ze sparingów, bo brakuje mi dopingu, adrenaliny... Dlatego tak bardzo czekam na sobotę [13 lutego Cracovia gra z Górnikiem Zabrze - przyp. red.]. Jeśli przegramy, to pewnie pojawią się głosy, że to wina okresu przygotowawczego, ale sparingi nie mają tu nic do rzeczy. Musimy po prostu pokazać, że w dwa miesiące nie zapomnieliśmy, jak grać w piłkę. Choć na naszym nierównym boisku nie będzie łatwo.
- Nie za bardzo. Moją ostatnią szansą mogą być marcowe sparingi słowackiej kadry. Jeśli nie dostanę na nie powołania, temat będzie zamknięty.
- Nie. Dlatego o tym nie myślę. Chyba mogę powoli planować wakacje (uśmiech).