Niemiecki dziennikarz dla kielce.sport.pl: Reichmann rozwiązał nasz problem z karnymi [ROZMOWA]

- W Niemczech była duża dyskusja, kto na Euro będzie rzucał siódemki, ale dzięki Reichmannowi sprawa rozwiązała się sama. Media w naszym kraju są oczarowane jego grą - mówi Sascha Staat, dziennikarz niemieckiego radia kreisab.de.

* Rozmowa z Saschą Staatem

Paweł Matys: Na czym polegał największy fenomen reprezentacji Niemiec na Euro w Polsce?

Sascha Staat, dziennikarz niemieckiego radia kreisab.de: Na pewno Andreas Wollf, o którym tak dużo się mówi, nie był tym fenomenem, bo tego się po nim spodziewałem. Jeżeli chodzi o zaskoczenie, to powiedziałbym, że Finn Lemke. Człowiek, który ma dwa metry wzrostu, a mimo tego jest niezwykle sprawny i szybki. Na co dzień to spokojny facet, a na boisku był wulkanem emocji. I właśnie fenomenem reprezentacji Niemiec była ta emocjonalność, to te emocje wyróżniały naszą ekipę. To przekonywało mnie, że z meczu na mecz będziemy grać tylko lepiej.

Jaką rolę w zdobyciu złota odegrał trener Dagur Sigurdsson?

- Prawdopodobnie większą niż zawodnicy. Przed dwoma laty nie zakwalifikowaliśmy się do mistrzostw Europy i bez niego dalej pewnie trwałby ten marazm. Nie zostalibyśmy nigdy mistrzem Europy bez tego trenera. On i jego osobowość, charakter i spokój są niesamowite. Wszystko to przenosił na drużynę. Nigdy nie miał żadnych wymówek i nie tłumaczył się urazami. Patrzył do przodu i pracował z tym, kogo miał do dyspozycji. On i jego sztab szkoleniowy, bo o nich nie wolno zapominać, weszli na zupełnie inny poziom taktyczny niż inne drużyny. To oznacza, że znaleźli więcej rozwiązań w ataku i taktycznych zagrań w obronie. I to zadecydowało o mistrzostwie.

Co znaczyły kolejne osłabienia - najpierw Patrick Wiencek, Uwe Gensheimer i Patrick Groetzki, a w trakcie turnieju Christian Dissinger i Steffen Weinhold. Można się załamać po takich absencjach, a Niemcy grały coraz lepiej.

- Osłabienia stały się wbrew pozorom dość ważnym punktem, ponieważ przez nie cała drużyna jeszcze bardziej się scaliła, zawodnicy stali się sobie bliżsi. Oczywiście urazy Weinholda i Dissingera były znaczące, ale z drugiej strony dzięki temu mógł zagrać młody Kai Hafner, świeży i gotowy do walki. W półfinale rzucił pięć, a w finale siedem bramek. Spisał się znakomicie.

To nie jest jednak tak, że tych nieobecnych nie brakowało. Wiencek, Groetzki, Gesheimer znaczą wiele dla tej drużyny i zawsze trudniej gra się bez nich. Szczególnie bez tego pierwszego, który na swojej pozycji występuje w obronie i w ataku. Ciężko znaleźć zastępcę dla takiego zawodnika.

Jednego z nieobecnych Groetzkiego zastąpił Tobias Reichmann. Czy w Niemczech były obawy, czy skrzydłowy Vive podoła zadaniu?

- Przede wszystkim Reichmann nie był na zastępstwo, bo on zmieniałby się z Groetzkim. Myślę, że były wątpliwości, ale na pewno nie strach. Gensheimer i Groetzki są zawodnikami światowej klasy, ale w tym momencie wracamy do punktu "Sigurdsson". On ufa każdemu zawodnikowi, a oni to widzieli i czuli. Poza tym Reichmann jest bardzo dobrym zawodnikiem, a odkąd zaczął grać w Kielcach, to jego pewność siebie wzrosła i było to widać na Euro. Dwa lata wcześniej na pewno nie zagrałby tak dobrych mistrzostw.

Nagle okazało się, że to jego turniej, trafił do najlepszej siódemki turnieju.

- Na pewno bardzo dobrze grało mu się w Polsce i to było dla niego wielką zaletą. Fakt, że został wybrany do drużyny All Star, chyba najdobitniej pokazuje jego postawę. Według mnie Reichmann należy obecnie do dziesiątki najlepszych prawoskrzydłowych świata, obok Luca Abalo, Lasse Svana czy Ivana Cupica. Przed turniejem wiedziałem, że dobrze zagra, bo widziałem jego występy w Vive Tauron Kielce. Na pewno nie sądziłem jednak, że wybije się tak wysoko. Szczególnie jeżeli chodzi o rzuty karne. W Niemczech była duża dyskusja na temat tego, kto będzie rzucał siódemki, ale jak widać, sprawa rozwiązała się sama. Co prawda te dwa karne w finale [Arpad Sterbik obronił dwa rzuty Reichmanna - przyp. red.]... Ale to już nie ma teraz znaczenia ( śmiech ).

Co niemieccy kibice i inne media mówią o Reichmannie?

- Z kibicami nie rozmawiałem. Media są nim oczarowane i zaskoczone. Wiedzieli, że Tobias jest dobry, ale nie sądzili, że przez cały turniej będzie w stanie dokonać takiego wyczynu. Przede wszystkim byliśmy zaskoczeni, jeśli chodzi o te wspomniane karne, które wykonywał na spokojnie i z chłodną głową. Przecież w półfinale trafił siedem na siedem.

Którego z młodych niemieckich zawodników poleciłbyś Bertusowi Servaasowi, prezesowi Vive Tauron?

- Wollfa nie możecie mieć, bo idzie do THW Kiel, inaczej poleciłbym właśnie jego ( śmiech ). Kogo innego? Erika Schmidta i Jannika Kohlbachera, dwóch kołowych, bo wydaje mi się, że oni jeszcze nie do końca pokazali, na co ich stać. Mogą o wiele więcej niż na tym turnieju. Obydwaj są mądrymi graczami, ambitnymi i mają wspaniałe charaktery. To zawodnicy, którzy grają bardzo zespołowo.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.