Nicki Bille Nielsen: Nie wybrałem polskiej ligi, decydowałem się konkretnie na Lecha Poznań

- Lech Poznań ma najlepszych kibiców, a ja właśnie za tym tęskniłem. No i ma takie same ambicje jak ja. Będziemy dobrą mieszanką - mówi nowy napastnik Lecha Poznań Nicki Bille Nielsen.

Duńczyk Nicki Bille Nielsen w środę podpisał 2,5-letni kontrakt z Lechem Poznań, w przeszłości 28-letni snajper niejednokrotnie wchodził w konflikty z prawem. Na boisku i poza nim lubił szokować. Gdy nie zgadzał się z decyzją sędziego, potrafił podnieść na niego rękę lub ze złości rozerwać sobie koszulkę, po strzelonej bramce potrafił z kolei podbiec to trybun i wypić kibicowi piwo. Zwykle stawał się jednak ulubieńcem kibiców. Jest raczej przeciwieństwem Paulusa Arajuuriego, czy Kaspra Hamalainena, którzy choć są bardzo życzliwi, to jednak mało wylewni i bardzo chroniący swoją prywatność. Przed Nickim Bille nie ma tematów tabu.

Hanna Urbaniak: Zawsze się tyle uśmiechasz?

Nicki Bille Nielsen: Zawsze staram się być szczęśliwy i pozytywnie nastawiony do życia. Jestem bardzo towarzyski, nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi, co resztą możesz zobaczyć, jak rozmawiam z tobą. Jestem naprawdę pozytywnym gościem i po podpisaniu kontraktu z Lechem uśmiecham się szczególnie.

Jak to się stało, że piłkarz, który grał w Hiszpanii, Włoszech czy Francji, zdecydował się przenieść do polskiej ligi?

- Tu nie chodzi o polską ligę, tylko o Lecha Poznań. Nie wybierałem ligi, w której chcę grać, tylko klub, którego chciałem być częścią. Mogę to porównać trochę do sytuacji, gdy byłem piłkarzem Rosenborga Trondheim. Ktoś mógłby powiedzieć: "a tam to tylko liga norweska". Ale Rosenborg to wielki klub, znany nie tylko w swoim kraju. Podobnie jest z Lechem, który chce ciągle wygrywać, chce być najlepszy w Polsce i chce zdobywać tytuły. W dodatku ma najlepszych kibiców. Tęskniłem za tym, brakowało mi tego. Przez ostatnie sześć miesięcy grałem w zespole, który okupował dół tabeli. To było dla mnie bardzo trudne, bo ja mam mentalność zwycięzcy. Nienawidzę przegrywać! Dlatego chcę grać w drużynie, która ma takie same ambicje, jak ja. Myślę, że Lech i ja to będzie bardzo dobra mieszanka.

Radziłeś się kogoś przed przyjazdem do Polski?

- Rozmawiałem z moim byłym dyrektorem sportowym w FC Nordsjelland Janem Laursenem, który wiele razy gościł na meczach w Poznaniu u Piotra Rutkowskiego. Między innymi był na meczu Lecha z Legią. Gdy dowiedział się o moim transferze, to zadzwonił do mnie i powiedział, żebym się nie wahał, bo niczego mi tutaj nie będzie brakowało. Miał o Lechu bardzo dobre zdanie, co było dla mnie bardzo istotne.

Lech to już dwunasty klub w twojej karierze! Dlaczego aż tak często zmieniałeś otoczenie?

- Wcale tego nie chciałem, miałem po prostu trochę pecha. Po raz pierwszy wyjechałem z Danii, gdy miałem zaledwie osiemnaście lat. Trafiłem do włoskiej Regginy, która grała wtedy w Serie A. Udało mi się tam zagrać kilka meczów, ale w tak młodym wieku trudno było mi się przebić, więc poszedłem na wypożyczenie do trzeciej ligi. Klub mi jednak nie płacił przez pół roku, a w końcu zbankrutował. Poszedłem więc do innego klubu z trzeciej ligi, ale tam nie płacili mi przez kolejne pół roku i też w końcu zbankrutowali. Wyobraź sobie, że jako nastolatek wchodzący dopiero w dorosłe życie musiałem sobie przez rok radzić bez pieniędzy. Wróciłem więc do swojego kraju, gdzie spędziłem prawie dwa naprawdę dobre sezony i zostałem sprzedany do Villarrealu, jednego z trzech najlepszych wtedy klubów w Hiszpanii.

Tam ci się jednak nie powiodło...

-... więc zostałem wypożyczony do drugoligowego Elche. Tam zagrałem świetny sezon i mogłem zostać nawet na dłużej, ale wtedy zgłosił się po mnie klub z ekstraklasy, Rayo Vallecano. Ja naprawdę mam duże ambicje, chcę wygrywać i być najlepszy, więc zdecydowałem się po raz kolejny spróbować swoich sił w jednej z najlepszych lig świata. Nie wyszło, więc zdecydowałem się przenieść do Rosenborga do Norwegii, gdzie znów miałem świetny okres. Wtedy zgłosił się po mnie Evian, ale tam znów mi nie wyszło, bo klub spadł z francuskiej ekstraklasy. Dlatego wróciłem do Danii, ale przez pół roku w Esbjerg miałem aż trzech trenerów. No, nie był to zbyt udany czas. Zgłosił się po mnie Lech i wtedy powiedziałem sobie OK, to kolejna szansa, to jest przecież to, czego chcę, chcę wygrywać i być najlepszy. Gdy będę już stary i mój syn zapyta mnie: "tato, a co ty w ogóle w życiu wygrałeś?", chciałbym móc pokazać mu złote medale.

Dziennikarze z Danii ostrzegali nas, że spędzisz w Polsce najwyżej rok.

- To, czego najbardziej teraz chcę, to stabilizacji. Tylko ona może uczynić mnie jeszcze lepszym piłkarzem. Częste zmienianie klubów to ciągłe uczenie się nowych ludzi, miast, języka i dostosowywanie się do nowej rzeczywistości. To zajmuje sporo czasu. Nie chcę już tego więcej przeżywać, chcę się ustatkować i zostać tu na dłużej. Jestem w najlepszym wieku dla piłkarza i chcę go jak najlepiej wykorzystać. Chcę stać się w Lechu najlepszym piłkarzem.

Wiesz, że kibice w Poznaniu będą oczekiwali od ciebie dużo goli? Możesz im to zagwarantować?

- Nigdy nie możesz obiecać czegoś w futbolu. Jedyne, co mogę obiecać kibicom, to to, że zawsze będę walczył, że nigdy nie zobaczycie, jak się poddaję, nigdy nie zobaczycie mnie ze spuszczoną głową. Zdaję sobie sprawę, że w Lechu jest duża presja na zdobywanie goli i że dawno nie było tu bramkostrzelnego napastnika. Będę musiał sobie z tym poradzić.

Jak ci się podoba Poznań? Zamieszkasz sam czy sprowadzisz tutaj swoją rodzinę?

- Nie miałem jeszcze okazji zobaczyć zbyt wiele w Poznaniu, ale zjadłem obiad na Starym Rynku i bardzo mi się tam podobało. Byłem zaskoczony, jak bardzo przytulny jest Poznań. Jestem singlem, więc zamieszkam tutaj sam. Przez ostatnie dwa lata żyłem z dziewczyną i jej synem, sam też mam pięcioletniego syna, który mieszka w Danii. W Poznaniu będę mógł skupić się wyłącznie na futbolu. Jak skończę karierę, to znajdę sobie żonę (śmiech).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.