Po klęsce z Chorwacją: Nie można patrzeć tylko na Michała Jureckiego

- Liderowi przytrafił się słabszy dzień i może nie miał kto ponieść nas do walki. Każdy z nas musi brać więcej na siebie, a nie tylko czekać na to, co zrobi Michał Jurecki - przyznał Michał Szyba po klęsce z Chorwacją.

W środowy wieczór stało się coś, czego można było się spodziewać już od wielu miesięcy. Przytrafił się słabszy moment obu kieleckim rozgrywającym: Michałowi Jureckiemu i Karolowi Bieleckiemu, a inny zawodnik Vive Krzysztof Lijewski pomóc nie mógł, bo boryka się z kontuzją. W efekcie w reprezentacji nie było zawodnika, który potrafiłby wziąć ciężar gry na siebie, dać jakość w ataku pozycyjnym. Popularny "Dzidziuś" zagrał najsłabszy mecz nie tylko na Euro, ale od wielu miesięcy. Miał tylko 14-procentową skuteczność (1/7) i aż pięć strat. - Jestem wściekły, osobiście nie zagrałem dobrych zawodów - przyznał po meczu.

Z drugiej strony nie można od niego wymagać, by w każdym meczu ciągnął grę kadry, zdobywał najwięcej bramek, miał najwięcej asyst i dzięki swojej świetnej dyspozycji zarażał kolegów do walki. A człowiekiem orkiestrą był często. - Liderowi przytrafił się słabszy dzień i może nie miał kto ponieść nas do walki. Nie może być tak, że lider zagrał gorzej i cały zespół się do niego dostosowuje i wychodzą takie mecze jak z Chorwacją. Każdy z nas musi brać więcej na siebie, a nie czekać na to, co zrobi Michał Jurecki - powiedział Szyba.

Biało-czerwoni z Chorwacją wyglądali jak dzieci we mgle, jak zawodnicy, którzy pierwszy raz spotkali się ze sobą na boisku. Odbijali się od chorwackiej obrony jak od ściany, co chwilę byli karani bramkami z kontrataków. Na ofensywę kadry Bieglera trudno było patrzeć, bo np. w pierwszej połowie można było liczyć tylko na indywidualne akcje Bieleckiego. - Mamy za słaby zespół, żeby grać przeciw tak dobrej obronie jak chorwacka. Przepraszam kibiców, rozczarowaliśmy. Nie można tak przegrywać u siebie - stwierdził Bielecki. Podobnie uważał jego klubowy kolega z Vive Piotr Chrapkowski. - Przepraszam wszystkim kibiców - tych w hali, i tych przed telewizorami - za ten blamaż. Nic nie poszło tak, jak powinno. Tak nie może wyglądać reprezentacja Polski grająca w swoim domu na Euro. To był nasz zdecydowanie najgorszy mecz. Słaba obrona, mnóstwo niewykorzystanych akcji w ataku, tragedia pod każdym względem - powiedział "Chrapek".

Co ciekawe, katem naszego zespołu okazał się zawodnik na co dzień występujący w Vive - Manuel Strlek. Zagrał jeden z najlepszych meczów w karierze - zdobył aż jedenaście bramek i miał 100-procentową skuteczność. - Być może to był mój mecz życia, choć oczywiście chciałbym zagrać kiedyś jeszcze lepiej. W sporcie wszystko jest możliwe i mówiliśmy sobie w szatni, że jak będziemy mieć szansę wygrać, to będziemy chcieli ją wykorzystać. To był trudny mecz, bo musieliśmy trzymać wysoki poziom od pierwszej do sześćdziesiątej minuty. Zagraliśmy jednak perfekcyjnie w obronie i dobrze biegaliśmy do kontrataków. Po katastrofie z Francją chcieliśmy zostawić piękne zdjęcie chorwackiej piłki ręcznej, a zrobiliśmy coś jeszcze lepszego - mówił Manuel Strlek.

Co stwierdził o postawie Polaków? - Szkoda mi chłopaków. Najlepiej by było, gdyby Chorwacja i Polska awansowały do półfinału - dodał.

W walce o finał rywalem Chorwatów będzie Hiszpania (piątek, godz. 21) z Julenem Aginagalde w składzie. W drugiej parze Niemcy Tobiasa Reichmanna zmierzą się z Norwegią (piątek godz. 18.30, oba w Tauron Arenie). Biało-czerwoni o siódme miejsce powalczą ze Szwecją (godz. 16 we Wrocławiu).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.