W poniedziałek z polskimi dziennikarzami jeszcze rozmawiać nie chciał. We wtorek podpisał trzyletni kontrakt z Wisłą.
W Czechach szybko zamiast o talencie zaczęto mówić o problemach z paleniem, hazardem i alkoholem. Po transferze do Norwegii Ondraszek nie ukrywał kłopotów, ale stwierdził, że to szansa na lepsze życie.
- To dla mnie nowy rozdział. Gdybym został w Czechach, prawdopodobnie moja kariera szybko by się skończyła - mówił w rozmowie ze sport.cz.
Teraz w Wiśle spróbuje stworzyć duet napastników z Pawłem Brożkiem. - To wielkie nazwisko w Polsce i każdy go zna, dlatego cieszę się, że będę mógł się czegoś od niego nauczyć - stwierdził Czech na oficjalnej stronie klubu. - Po treningu wiem, że mamy dobrych piłkarzy.
Dokładnie przyglądałem się karierze Zdenka. Po tym jak został królem strzelców, jego sprowadzenie do Tromso oczywiście uznano jako sukces. W 2013 roku nie pomógł jednak drużynie, by uchroniła się przed spadkiem. Osiem goli w lidze to słaby wynik. W kolejnym sezonie, w którym Tromso wrócił do ekstraklasy, długo leczył kontuzję, po tym jak kopnął w słupek. W 2015 roku zdobył dziewięć goli, ale od czerwca do listopada ani razu. Był najlepiej opłacanym graczem zespołu, ale nie do końca potrafił poradzić sobie z taką odpowiedzialnością. Jego odejście jest dobre i dla klubu, i dla Zdenka. Fani lubili jego podejście, ale był sfrustrowany brakiem goli. Bardzo dużo pracuje na boisku, ale w polu karnym za rzadko popisywał się chirurgiczną precyzją.
Sprowadzenie Ondraszka uznano jako dobry ruch jak na poziom norweskiej ekstraklasy. Być może jednak z racji tego, że Tromso balansowało na granicy ekstraklasy i II ligi, nigdy nie zobaczyliśmy jego pełnych możliwości. Może z lepszymi kolegami u boku byłby skuteczniejszym napastnikiem. Na pewno potrafi zdobywać gole. Z dośrodkowań, głową, po wbiegnięciu między obrońców. Może nie jest sprinterem, ale jest dość szybki, a w polu karnym robi użytek z dużej siły. Jeśli będzie dostawał dobre podania, będzie strzelał gole. Był popularny wśród kibiców za styl grania i zachowania. Nazywali go kobra, bo taki ma tatuaż na plecach.
Zdenek jest wyjątkowy. W Czechach uważano go za talent, ale za dużo palił i imprezował. W Norwegii coś się w nim jednak zmieniło. Ciężko pracował, zaczął się zachowywać radykalnie inaczej poza boiskiem. W meczu zawsze daje z siebie 110 proc. i był kochany przez kibiców. Przez ostatnie cztery lata był największą gwiazdą Tromso. Zakończył w nim karierę po tym, jak strzelił dwa gole, które uchroniły klub przed spadkiem (3:1 z Bodo/Glimt). Miał też słabsze momenty podczas gry w Norwegii. Można je było tłumaczyć tęsknotą za rodziną, klimatem - długimi nocami, słabością kolegów z drużyny, a co za tym idzie - złymi wynikami zespołu.
To naprawdę ciężko pracujący zawodnik, jest dobry w grze kombinacyjnej, potrafi szybko wystartować do piłki. No i jest lojalny. Za to miewa problemy ze skutecznością i to często wpływa na jego koncentrację.