Sonik wyleciał 26 grudnia, a dzień później wylądował w Argentynie. Teraz czeka go kilka dni aklimatyzacji, choć już wcześniej przyzwyczajał się do ścigania na dużych wysokościach - spał w namiocie tlenowym, który symulował wysokogórskie warunki. Każdego dnia "podnosił" wysokość o 200-300 m. Doszedł do około 4000 m n.p.m.. To ma mu pomóc, gdy będą ścigać się w Andach na wysokościach od 3500-4500 m. Najwyżej wjadą na 4600 m n.p.m. - będzie to najwyższy punkt w historii Dakaru.
- Powietrze jest tak rozrzedzone, że zmiana koła wydaje się czynnością nie do przeprowadzenia - podkreśla Sonik.
Zanim jednak krakowianin wystartuje, czeka go masa papierkowej roboty. Odbiory techniczne przed Dakarem trwają aż dwa dni.
Sonik broni tytułu, a w tym roku czeka go ostra rywalizacja. Na liście startowej obok Polaka znajduje się 45 nazwisk. Wśród nich najwięksi rywale - Ignacio Casale, bracia Patronelli (nie startowali w poprzedniej edycji), Mohammed Abu-Issa, Nelson Sanabria czy Sebastien Souday. W tym gronie aż 29 to zawodnicy z Ameryki Południowej znakomicie znający tereny. Sonik unika deklaracji. - Chcę pojechać lepiej niż roku temu - podkreśla. - To oznacza, że chciałbym by suma straconych minut poprzez błędy wyniosła około godziny. Nie wiem, czy to wystarczy do wygranej.
Dakar rozpocznie się 3 stycznia, meta w Rosario 16 stycznia.