Ekstraklasa. Piękny piłkarz znika z ligi

Kilka dni temu Kasper Hämäläinen pożegnał się ze stadionem Lecha bramką i asystą. To trzecia gwiazda, która w tym roku opuszcza ekstraklasę po Miroslavie Radoviciu i Semirze Stiliciu.

Gdy po tym pożegnalnym meczu z Zagłębiem zawodnika Lecha Darko Jevticia zapytano o Hämäläinena, zaczął komplementować Fina, aż w końcu nazwał go "pięknym piłkarzem". Sam Fin o sobie mówi, że nie jest rozgrywającym, napastnikiem czy skrzydłowym, ale po prostu piłkarzem ofensywnym.

Jego odejście z ekstraklasy kończy rok, w którym liga pożegnała dwie inne gwiazdy - w lutym Miroslava Radovicia, a w czerwcu Semira Stilicia. Obaj odeszli w zasadzie bez pożegnania, a pieniądze do klubu trafiły tylko za legionistę. Wisła za Bośniaka nie otrzymała nawet grosza, podobnie jak Lech za Hämäläinena. Fin odchodzi - najpewniej do Danii - bo jego żona (dopiero co urodziła mu syna) w Polsce nie czuje się najlepiej i chce wrócić do Skandynawii.

Hämäläinen nie był ulubieńcem trybun jak Ivan Djurdjević, który co mecz dawał znać o swojej wierności poznańskiemu klubowi, zżyciu z miastem i regionem. Pożegnanie ze stadionem przy Bułgarskiej miał jednak ciepłe, bo większość kibiców Lecha wie, że traci piłkarza dotykającego piłkę z gracją.

Hämäläinen, Radović i Stilić to ofensywni pomocnicy. Wszyscy mieli też mniejsze czy większe doświadczenie z grą w ataku. Zdobywali bramki, mieli asysty, często byli ostatnią deską ratunku dla zespołu. - Mają coś więcej niż przeciętny piłkarz, a to zwykle decyduje o zwycięstwie - twierdzi Kazimierz Węgrzyn, ekspert NC+. - Każdy miał w sobie coś podobnego, ale każdy z nich jest różny - diagnozuje Jevtić, a Łukasz Trałka dodaje, że najtrudniej pilnowało mu się Radovicia, który był świetnym dryblerem. Bośniak i Fin byli dużo bardziej oszczędni w środkach. - Lubiłem oglądać Radovicia i Stilicia. Kiedy ich drużyny grały, skupiałem się w zasadzie jedynie na nich. Obaj grają inteligentny futbol, wiedzą, co się zaraz stanie, i mają swoje małe sposoby na wyjście z trudnych sytuacji - mówi Hämäläinen.

Radovicia do bramki ciągnęło jak mało kogo, uciekał się do gry na pograniczu faulu, jak w marcu 2014 roku, gdy w meczu Legia - Lech popchnął Marcina Kamińskiego i zdobył bramkę na wagę zwycięstwa. Stilić znikał w trakcie spotkania, potrafił niespiesznym krokiem przechadzać się po boisku, by w odpowiednim momencie lewą nogą zagrać prostopadłe podanie albo uderzyć z rzutu wolnego. Był też jedną z nadziei na lepsze czasy dla Wisły - również dzięki niemu o krakowskim klubie mówiło się nie tylko w kontekście problemów finansowych, ale też stylu gry. Hämäläinen często rozstrzygał o wyniku, ale nie był efektowny w dryblingach czy wymyślnych podaniach. Do tego ponadprzeciętnie inteligentny, nie tylko jako piłkarz, choć o futbolu potrafi opowiadać, sięgając po szeroki arsenał kontekstów. W Lechu stał się wzorem dla młodszych piłkarzy. - Dla mnie ważniejsze, że w Polsce rozwinąłem się jako człowiek, a nie tylko jako piłkarz - mówi Fin.

Trzy najbardziej utytułowane w XXI wieku polskie kluby - Lech, Legia i Wisła - wraz ze stratą najlepszych piłkarzy straciły też ludzi, którzy budowali ich najnowszą historię. Ligę opuścili najbardziej błyskotliwi zawodnicy. Zastąpić ich będzie niebywale ciężko. Odejście całej trójki zbiegło się z renesansem Mateusza Cetnarskiego, kreatywnego pomocnika Cracovii, w wolnym czasie niespełnionego muzyka. Kandydatem na najlepszego gracza ligi jest rozgrywający Piasta Kamil Vacek. Jednocześnie na znaczeniu stracił Sebastian Mila, choć niedawno znów zaczął decydować o grze Lechii. Ondrej Duda i Darko Jevtić po imponującym początku w Polsce ostatnio przygaśli, a Karol Linetty i Bartosz Kapustka prędzej z ekstraklasy wyfruną, niż zostaną jej gwiazdami.

Zobacz wideo

Bramkarz pięknie przelobowany... na leżąco! [STADIONY Z CZUBA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.