Michniewicz zmienił fundamenty, a jego nowa Pogoń rośnie coraz szybciej

Niezależnie od wyniku piątkowego meczu z Wisłą szczecinianie skończą jesień na czwartym miejscu w tabeli. - Ze szczęściem jest jak z gołębiem. Jak je złapiesz, to musisz trzymać, bo poleci do kogoś innego - mówi trener Czesław Michniewicz.

Na początku kwietnia Pogoń przegrała z rewelacyjnym Zawiszą Bydgoszcz, trener Ján Kocian dostał wypowiedzenie. Zespół, który bez problemu miał awansować do ósemki, tuż przed podziałem był na 11. miejscu i dryfował ku strefie spadkowej.

Kibice forsowali kandydaturę Dariusza Wdowczyka. Zarząd nie ugiął się jednak pod presją i podjął ryzyko. Ratownikiem został Czesław Michniewicz, który nie mógł liczyć na ciepłe przyjęcie. Szkoleniowiec długo pozostawał bez pracy, a poza tym był kojarzony z niezbyt popularnym w Szczecinie Lechem. Trener błyskawicznie zapracował jednak na pierwszy kredyt zaufania. Wygrał trzy mecze z rzędu i wprowadził Pogoń do ósemki. Kupił wszystkich niekonwencjonalnymi metodami treningowymi.

- Nie mieliśmy czasu, więc mogłem popracować tylko nad głowami zawodników. Łukaszowi Zwolińskiemu puszczałem filmy z Piotrem Grzelczakiem i kazałem strzelać z każdej pozycji.

I młody napastnik strzelał. Sześć goli w pięciu meczach z rzędu. Pogoń awansowała do ósemki i Michniewicz zaczął eksperymentować. Posadził na ławce Radosława Janukiewicza i ogrywał młodych zawodników z 17-letnim Kamilem Wojtkowskim na czele. Z roszadami nieco przedobrzył i Pogoń drugi rok z rzędu w grupie mistrzowskiej statystowała.

Prawdziwa burza rozpętała się przed ostatnim spotkaniem ze Śląskiem. Ogłoszono listę transferową, na której znalazła się żywa legenda nowej Pogoni i ulubieniec trybun - Janukiewicz.

- O jego odejściu zadecydowały tylko kwestie sportowe - tłumaczył Michniewicz. - Jeśli chcesz zbudować coś nowego, musisz zmienić fundamenty. Wiem, ile znaczył dla Pogoni, ale stwierdziliśmy, że potrzebujemy świeżej krwi.

Dalsza część lata także była burzliwa. Odszedł między innymi Wojtkowski, a do Pogoni trafili Miłosz Przybecki oraz Jakub Słowik. Obu w Szczecinie powitano sceptycznie, a kibiców nie udobruchało nawet pozyskanie Jarosława Fojuta. Atmosfera wokół klubu była gęsta, a prognozy zakładały sezon pełen rozczarowań.

Na inaugurację Pogoń pokonała jednak Lecha 2:1, a to był dopiero początek serii 12 spotkań bez porażki. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni.

- Szczecin pokazał, że potrafi się uśmiechać - cieszył się Michniewicz. - Miło, że ludzie zaczęli się interesować klubem. Zaczęliśmy tworzyć jedność. Mam sporą satysfakcję, że gdziekolwiek pójdę, to zawsze ktoś pyta o Pogoń.

Michniewicz triumfował, a wiele osób żartowało, że stworzył jednoosobowy dział marketingu, bo angażował się nawet w walkę o nowy stadion. Piękny sen brutalnie przerwała wysoka porażka w Krakowie (1:4 z Cracovią) i Pogoń wpadła w dołek. Przegrała z Lechem i Legią oraz wymęczyła trzy remisy. Atmosfera znowu zgęstniała. Michniewicz z kryzysowej sytuacji znowu wyszedł jednak obronną ręką. Pogoń w ostatniej akcji wydarła zwycięstwo z Lechią, a potem pokonała Górnika Łęczna i Podbeskidzie Biała. Po raz pierwszy w tym sezonie wygrała trzy mecze z rzędu i niezależnie od wyniku ostatniego meczu z Wisłą zimę spędzi na czwartym miejscu. - Obraliśmy konkretny kierunek i mimo pewnych odchyłów konsekwentnie idziemy do celu - mówi Michniewicz.

Ostatnia seria pozwoliła zapomnieć o niedawnej zapaści. Trener od dłuższego czasu udowadnia, że w Szczecinie nie jest tylko przejazdem i chce zbudować coś na dłużej. Jesienią, a szczególnie w jej końcówce wycisnął z zespołu maksimum. Drużyna była przetrzebiona kontuzjami i czasami ciężko było zamknąć meczową osiemnastkę. Mimo wszystko udało się zdobyć aż dziesięć punktów w czterech ostatnich meczach. Pogoń nie grała ładnie, ale wyrafinowanie zastąpiło wyrachowanie, które pozwoliło zachować świetną pozycję wyjściową przed wiosną.

- Gdy pracowałem w Jagiellonii, dziennikarze mówili, że Białystok to fajne miasto, ale ciężko przezimować. Wygląda na to, że w Szczecinie ta sztuka mi się uda - mówi Michniewicz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.