Głowacki zadebiutował w Wiśle 4 marca 2000 roku w meczu z Odrą Wodzisław Śląski. Wystąpił na prawej obronie. - W okresie przygotowawczym byłem kompletnie bez formy. Zagrałem chyba dziewięć sparingów. Zostałem wystawiony na prawej obronie i z tym nie byłoby większego problemu, bo jak się ma 20 lat, to nie jest przecież problemem biegać tam i z powrotem. Tylko po prostu ja nie byłem dobrze przygotowany i skończyło się zmianą po niecałej godzinie gry - wspomina Głowacki.
W kolejnych latach obrońca zdobył z Wisłą sześć mistrzostw i dwa Puchary Polski. Nie potrafi jednak wskazać najlepszego wspomnienia z gry przy Reymonta. - Mnóstwo było takich pięknych chwil. Każdy wygrany mecz, każdy powrót po zwycięstwie, to są dla mnie takie chwile, które dają najwięcej satysfakcji, przyjemności, jeśli ma się poczucie dobrze wykonanej pracy. Wtedy jest możliwość spokojnej pracy, a nie zajmowania się - tak jak to ma miejsce w tej chwili - różnymi, trudnymi sprawami - zaznacza.
Głowacki piłkarską karierę zaczął w Poznaniu, ale stał się legendą Wisły. - Jako młody chłopak tego nie planowałem. Bardzo się cieszę, że mogłem i ciągle mogę podążać tą wiślacką ścieżką. Z pewną przerwą na przygodę w Turcji. Nie wydaje mi się, żebym mógł dzisiaj czegokolwiek żałować. Może gdybym w wieku 20 lat miał głowę 30-latka, to kto wie, jak to by się wszystko potoczyło - podkreśla.
Cały wywiad w "Dzienniku Polskim" .