"Jak Stelmet przyciśnie, to nie ma mocnych, którzy wytrzymają"

Zdrowia ubywa, ale ligowa konkurencja ciągle jest za słaba, żeby przerwać zwycięski marsz Stelmetu BC Zielona Góra. - I musiałoby się zdarzyć trzęsienie ziemi, żeby wasz zespół nie zdobył mistrzostwa - ocenił Jarosław Krysiewicz, trener Polfarmeksu Kutno, po porażce 68:81 w Zielonej Górze.

Na początku drugiej połowy poniedziałkowego meczu w Zielonej Górze drużyna z Kutna niespodziewanie prowadziła z mistrzami Polski 47:33. Co się stało później? Szybko straciła prowadzenie.

- Zagraliśmy 25 dobrych minut, nawet bardzo dobrych. Później przestraszyliśmy się, że możemy to wygrać - skomentował Krysiewicz. Ale jego zawodnicy na boisku poczuli coś innego niż strach. To był potężny nacisk Stelmetu, obronna zapora mistrzowskiej jakości. - Super grają chłopaki. Jeżeli nacisną w obronie, to nie ma nich mocnych, idą kontry, oni trafiają. Trudno takiemu zespołowi jak nasz ich powstrzymać. Jeśli zacieśnimy strefę podkoszową, to trafiają z obwodu, tak jak dziś Mateusz Ponitka. Jeśli zacieśnimy obwód, to trafiają spod kosza, tak jak dziś Adam Hrycaniuk - doceniał zwycięzców Marcin Malczyk, który w pierwszej połowie trafił dwie trójki. Rzuty z dystansu był przez dwie kwarty groźną bronią drużyny z Kutna. - Czy chcieliśmy skopiować wyczyn Barcelono, która w Eurolidze rozbiła Stelmet trójkami? Nie, takiego planu nie ułożyłem. Na Barcelonie się nie wzorowaliśmy - śmiał się Krysiewicz. - Wygraliśmy ze Stelmetem zbiórkę w ataku. To jest na pewno nasz sukces. W pierwszej połowie udawało nam się wszystko, co chcieliśmy. I tylko tak można z nimi wygrać, ale trzeba przy tym liczyć, że oni będą rozkojarzeni po ciężkim meczu. Później Stelmet zacieśnił swoje szeregi zaczęło nam się grać bardzo, bardzo źle. Drużyna Stelmetu podeszła do nas bardzo agresywnie, odrzuciła nas od kosza. Pozycji do oddawania rzutów mieliśmy niewiele. Mimo to 25 minut dobrej gry to dla nas dobry sygnał. Najważniejsze mecze są przed nami, mecze, które zdecydują, czy będziemy mieli okazję spotkać się ze Stelmetem w play-off.

Mocny pod koszami Adam Hrycaniuk zdobył 16 pkt i spudłował tylko jeden rzut. Po meczu przyznał, że w przerwie w szatni Stelmetu nie było głaskania po głowach. Zielonogórska drużyna przegrywała 10 punktami. - Na szczęście po reprymendzie trenera w drugiej połowie zagraliśmy już lepiej. To był dla nas ważne, bo kilka dni temu wysoko przegraliśmy u siebie z Barceloną. Chcieliśmy dziś pokazać naszą siłę. Polfarmex to trudny rywal, widać to na boisku, widać też w tabeli. Sprawił nam w pierwszej połowie małe problemy - określił center Stelmetu.

Saso Filipovski, trener mistrzów Polski, miał dwa powody do zadowolenia i dwa do zmartwień. - Cieszy nas ósma wygrana, cieszy druga połowa, w której graliśmy już świetnie w obronie i w ataku. Nie cieszy mnie pierwsza połowa i i nie cieszy mnie to, że mamy za dużo kontuzji - wyznał.

Na początku drugiej kwarty ucierpiał rozgrywający Dee Bost. Meczu nie dokończył. Czy zdarzyło się coś, co na dłużej wykluczy Amerykanina z gry i treningów? - Dee skręcił kostkę. Jak mocno? Nie wiemy - mówił Filipovski. Dowiemy się prawdopodobnie we wtorek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.