Co się stało koszykarzowi Stelmetu? Prosi, by modlić się za niego i za jego zdrowie!

Rumun Vlad Moldoveanu, zabójcza dłoń Stelmetu, znakomicie rzucający z dystansu, transferowy strzał zielonogórskiej drużyny, w czwartkowym meczu Euroligi przeciwko Barcelonie zagrał zaledwie 10 minut, nie zdobył punktu.

Nie miało to kluczowego znaczenia, bo Barcelona rozgromiła Stelmet 93:64. Ale w kontekście kolejnych spotkań zdrowie graczy drużyny mistrza Polski, ukaranej zakazem dokonywania zagranicznych transferów, jest dziś bezcenne.

Przewlekły uraz leczy rzucający J.R. Reynolds. Wygląda na to, że dołączy do niego silny skrzydłowy Moldoveanu. Dziś wiemy tyle, że koszykarzowi coś się stało po kilku minutach walki z Barceloną. Doskwiera mu ból w plecach. W piątek Moldoveanu przejdzie badania, najpewniej w klinice Aldemed, która opiekuje się zawodnikami Stelmetu i ich rodzinami. Po nich lekarze powiedzą, co się stało.

Że sprawa może być poważana, świadczą dwie rzeczy: koszykarz nie wytrzymał do końca meczu na ławce rezerwowych.

Po meczu napisał na Twitterze, żeby modlić się za niego i za jego zdrowie, bo naprawdę tego teraz potrzebuje.

i

Trzymamy kciuki i czekamy na wieści o stanie zdrowia Vlada! Latem Moldoveanu przeszedł z PGE Turowa Zgorzelec do Zielonej Góry. Mówił, że jest wdzięczny szefom i trenerowi Stelmetu za daną szansę, dodawał, że w związku z tym ma tu dług do odpracowania. Dotąd szło mu świetnie. Był ważnym i skutecznym graczem mistrzowskiego zespołu z Zielonej Góry. Oby szybko wrócił do gry i treningów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.