Co mówi Dee Bost: "Nie chcę, ale czasami bywa tak, że muszę"?

W koszykarskiej Zielonej Górze skończyła się medianowela pt. Czy wróci do nas Walter Hodge. Ale chyba nie należy jeszcze zamykać innej - o powrocie Dee Bosta, amerykańskiego rozgrywającego Stelmetu BC Zielona Góra, do drużyny z Trabzonsporu.

Dla Stelmetu BC ew. rozstanie z Bostem chyba tworzyłoby kłopot. Wszak 26-letni koszykarz całkiem dobrze radzi sobie w TBL i w Eurolidze, dzieląc na pozycji numer jeden minuty z Łukaszem Koszarkiem. Nie dostaje tych minut przesadnie dużo - średnio 22 w Eurolidze oraz 23 w Tauron Basket Lidze, ale od początku musiał wiedzieć i akceptować, że trener Saso Filipovski napisał dla niego taką rolę w systemie intensywnej gry szerokim i w miarę możliwości wyrównanym składem.

Bost zapewnia, że dobrze mu w Zielonej Górze i nie robi problemu z tego, że zwykle siedzi na ławce, gdy zaczynają się kolejne mecze. Słowem nie łapie się u Filipovskiego do pierwszej piątki. Czy jednak znalazł się klub, który złożył amerykańskiemu rozgrywającemu ofertę z przesłaniem: u nas będzie ci lepiej?

W ub. tygodniu przekazywaliśmy z tureckich zakątków Twittera pogłoski o już uzgodnionych warunkach powrotu Bosta do Trabzonsporu, gdzie występował w ub. sezonie. Póki co nic takiego się nie stało. Wprawdzie koszykarz wybrał się do Turcji, ale nie do Trabzonsporu, tylko do Izmiru, gdzie w piątek Stelmet BC rozgrywał euroligowy mecz z Pinarem Karsiyaką. I tam reporter Radia Zielona Góra zadał Bostowi pytanie, ile prawdy jest w plotkach o rozstaniu?

Amerykanin odpowiada tak, że chyba należy się liczyć z każdym rozwiązaniem:

"Z finansowego punktu widzenia to jedna z tych sytuacji, w których takie oferty [z Trabzonsporu - red.] trzeba by przyjąć."

"...w głównej mierze decyzja zależy od klubu [Stelmetu BC - red.]. Jeśli powiedzą, że mam zostać nie obruszę się na nich i nie powiem: Hej, dlaczego nie daliście mi odejść?!"

"Musieliby [szefowie Trabzonsporu - red.] wykupić mój kontrakt. Także to nie jest tak, że dzwonią do mnie, mówią, żebym przyjechał i jadę."

"...kocham Zieloną Górę i chciałbym tu zostać. Nie mam na to raczej wpływu, ale chcę tu być."

Wynika z tego, że jasno, że Trabzonspor rzeczywiście kusi Bosta lepszymi zarobkami. Stelmetowi mogło to pasować dopóty, dopóki na rynku był Hodge. Ale teraz w ogniu walki o Top 16 Euroligi i wobec kontuzji J.R. Reynoldsa? Zielonogórski klub raczej nie pozwoli sobie na stratę ważnego gracza. Chyba że... Trabzonspor wysupła także pieniądze na wykupienie kontraktu, a mistrzowie Polski znajdą godnego następcę dla Amerykanina.

CAŁA ROZMOWA REPORTERA RADIA ZIELONA GÓRA Z BOSTEM

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.