Chcesz wiedzieć wszystko o Asseco Resovii? Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL
Dla Kurka będzie to specjalny mecz. Ostatnim jego klubem w Polsce była właśnie Skra, z którą zresztą na pożegnanie przegrał finał mistrzostw Polski. W sezonie 2011/12 bełchatowian zdetronizowała Asseco Resovia. Teraz Bartosz Kurek wrócił do Polski po trzech latach gry w Rosji i we Włoszech. Wrócił, ale już jako atakujący, nie przyjmujący. W środę po raz pierwszy od odejścia ze Skry zagra przeciwko tej drużynie w PlusLidze.
Bartosz Kurek: - Będzie, będzie. Na pewno wyjątkowy i fajny. Będzie sporo emocji, ale tych pozytywnych. Wracam do miejsca, gdzie czułem się dobrze, z drużyną w której panuje fantastyczna atmosfera. Dlaczego więc miałbym być wystraszony czy coś? Przeciwnik na pewno jest z najwyższej półki światowej i musimy się przygotować na to, że mecz będzie ciężki. Ale pojedziemy pełni wiary. Jak widzę jak trenujemy, jak podchodzimy do naszych obowiązków, to wszystko jest na dobrej drodze do tego, żebyśmy zagrali na dobrym poziomie.
- Nie do końca się z tym zgodzę. Rzeczywiście to był najbardziej efektowny skok, bo z zawodnika rezerwowego wskoczyłem do pierwszego składu. Ale ja szanuję też czas, który spędziłem gdzie indziej, w Nysie czy w Kędzierzynie-Koźlu. Te lata były bardzo ważne dla mnie. Bełchatów to faktycznie był bardzo efektowny skok. Udało nam się wygrać parę rzeczy, trochę też przegraliśmy. A może nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale te przegrane pokazały mi, że warto było tam grać, spędzić tam czas. Jako grupa trzymaliśmy się po tych porażkach razem, kibice nas wspierali. Mam nadzieję, że teraz w Rzeszowie nie będę musiał się o tym przekonywać, że zwycięstwa będą od początku do końca. My będziemy wtedy zadowoleni i nasi kibice też.
- Jako zawodnik wiem co potrafię i wiem czego nie. Ale fakt, wracam jako inny człowiek. A czy inaczej podchodzę do rywalizacji? Chyba nie. Zawsze podchodziłem i podchodzę tak samo, nawet jak miałem 10 czy 15 lat, każdy mecz chciałem wygrać. Podchodzę do tego emocjonalnie, czasem po porażce nie robi się mądrych rzeczy, ale cóż. Taki jestem. Nie każdy potrafi trzymać nerwy na wodzy w tych najważniejszych momentach życia. A dla nas siatkówka to wielki element naszego życia. Ale z drugiej strony to jakiego doświadczenia nabrałem w ostatnich latach pomaga mi nad tymi porażkami przechodzić inaczej, trochę lepsze wnioski z nich wyciągać.
Jestem pełen optymistycznej energii przed tym meczem. Powalczymy, a jaki wynik osiągniemy zależy tylko od nas.
- Jak grałem w Skrze, to Resovia nigdy nas nie ograła w play-offach, a w ostatnim moim sezonie w Skrze [2011/12 - przyp. red.] rozbili nas bez zastanowienia. Na każdą serię przychodzi koniec i trzymam kciuki, żebyśmy tę serię przerwali właśnie teraz.
- Skra ma nad nami niebywałą przewagę w tym aspekcie, ale z drugiej strony my mamy bardziej wyrównaną ławkę, trener może korzystać z wielu zawodników, więc jeśli komuś przydarzy się słabszy mecz, to ktoś może spokojnie wejść i odwrócić losy spotkania. Choć mam nadzieję, że nie będzie to potrzebne, że od początku spotkania zagramy dobrze, na naszym maksymalnym poziomie, a wtedy będzie świetne widowisko, mam nadzieję zwycięskie dla nas.
- Tak, miałem magiczne miejsce. To było wejście do restauracji, w które zaserwowałem w meczu przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi (śmiech). To moje szczęśliwe miejsce i niech tak pozostanie. Niech już nigdy piłka tam nie doleci.