W pierwszej połowie Stelmet okazał litość. W drugiej zniszczył Czarnych

Medalista ze Słupska rozłożony na łopatki 91:68, a Stelmet BC Zielona Góra zostawia resztę ligi daleko w tyle i czeka na nowe, ale już euroligowe wyzwanie.

Pierwsza połowa niedzielnego meczu w CRS to były takie koszykarskie szachy. Oba zespoły niczym bokserzy, chcieli sprawdzić na co stać przeciwnika.

Mądrze grała wataha Donaldasa Kayirsa, choć nie było w tym nic specjalnie skomplikowanego. Zasłona na górze dla małego, później pick'n'roll lub próba dogrania do wysokiego pod samą obręcz. Imponował grubiutki Derrick Nix, który uprzykrzał życie Adamowi Hrycaniukowi pod koszem. Przy jego tuszy wejścia były krótkie i intensywne. Na tle ligowego drewna jego ruchy pod koszem są mięciutkie jak kanapa z Ikei. Razem z Chekichem Mobjdem robili na boisku sporo dobrego. Na obwodzie Czarni mieli Demonte Harpera i Jarosława Morkosa - razem rzucili 16 z 39 punktów zespołu.

Stelmet? Karol Gruszecki efektywnie wykorzystywał minuty, które w Eurolidze gra na jego pozycji Mateusz Ponitka. W pierwszej połowie punktowali wszyscy, którzy pojawili się na parkiecie, z wyjątkiem Szymona Szewczyka. Nie było pogoni punktowych. Cios za cios, kosz za kosz - osiem zmian prowadzenia, dziewięć remisów. Gdy gracze przy dźwiękach hip-hopowego klasyka "Simon says" schodzili do szatni Stelmet prowadził jedynie 41:39.

Druga połowa już nie przyniosła wielkich emocji. W trzeciej kwarcie Saso Filipovski postanowił odjechać. Wpuścił na parkiet swoją euroligową piątkę, która m.in. dzięki trójce Łukasza Koszarka wyszła na siedmiopunktowe prowadzenie 46:39. Czarni swoje pierwsze punkty z gry rzucili dopiero w piątej minucie i bardzo szybko wpadli w problem z faulami. Niebezpiecznie robiło się, gdy J.R. Reynolds faulowany przy dwutakcie długo nie podnosił się z parkietu. Podskakując na jednej nodze udał się od razu do szatni. Szalał Łukasz Koszarek, który dał sygnał do odjazdu. Po dwóch trójkach Moldoveanu i Zamojskiego było 63:43 i wydawało się, że jest po meczu. Czarni kompletnie stracili wigor, popełniali masę błędów i mieli problemy z trafianiem do kosza. Szarpnął Mantas Censausis - trafił raz z lewej, raz z prawej strony przy linii, wrócił Jerel Blassingame i Czarni nieco zmniejszyli starty do 15 punktów.

W czwartej kwarcie Stelmet nie pozwolił gościom doprowadzić gościom do nerwowej końcówki. Znów zagrał cały zespół i ciężko kogokolwiek specjalnie pochwalić. Ostatnie cztery minuty dostał Marcel Ponitka, który dzień wcześniej poprowadził SKM Muszkieterów Nowa Sól do zwycięstwa z Międzychodem. Zdążył zebrać piłkę w ataku i zdobyć efektowne punkty. Zaprosił Tomasza Śniega to tańca, kozioł pod nogą i trójka w ostatniej sekundzie akcji. Aż chciałoby się, żeby Saso Filpovski hojniej obdarowywał go minutami. Niedzielnie, bez większych emocji. Stelmet zostawia resztę ligi na razie daleko w tyle.

STELMET BC ZIELONA GÓRA - ENERGA CZARNI SŁUPSK 91:68

KWARTY: 20:17, 21:22, 27:14, 23:15

STELMET BC: Koszarek 18 (2), Borovnjak 11, Moldoveanu 12 (2), Reynolds 5 (1), Gruszecki 4 oraz Bost 14 (2), Djurisić 7 (1), Hrycaniuk 5, Szewczyk 0, Mateusz Ponitka 5, Zamojski 5 (1), Marcel Ponitka 5 (1).

ENERGA CZARNI: Blassingame 11 (1), Harper 9, Mokros 7 (1), Mbodj 7, Seweryn 3 (1) oraz Campbell 12, Nix 8, Cesnauskis 6, Borowski 3, Śnieg 2, Zywert 0.

Powiedzieli po meczu

Demonte Harper, Energa Czarni Słupsk: - Trzecią kwartę przegraliśmy fizycznie i mentalnie. Musimy wyciągnąć z tego lekcje.

Sašo filipovski, trener Stelmetu: - W drugiej połowie znacznie lepiej zagraliśmy w obronie. To jest znak, że jesteśmy na dobrej drodze.

Mateusz Ponitka, Stelmet BC: Trzecia kwarta zaważyła. Pokazaliśmy w niej pazur. Czarni byli dobrze przygotowani. Odrobili zadanie domowe. Gratulacje dla nich za ciężka walkę. Za nami udany koszykarski weekend.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.