Jak generał Filipovski posłuchał swoich żołnierzy i w Zielonej Górze powietrze się poprawiło

Kiedy w czwartej kwarcie zupełnie załamał się atak koszykarzy Stelmetu BC Zielona Góra i a Panathinaikos doprowadził do wyrównania, nasunęły się oczywiste skojarzenia: znowu będzie tak, że krew w piach... Na szczęście nie powtórzyły się scenariusz z trzech wcześniejszych odcinków euroligowego serialu. Tym razem Stelmet nie przegrał na finiszu. - Jestem bardzo szczęśliwy - prostodusznie wyznał Saso Filipovski, trener mistrzów Polski.

Na 9,8 s przed końcem meczu Stelmet BC wygrywał z Panathinaikosem 71:68. Chwilę wcześniej zielonogórska drużyna kolejny raz tak zapętliła się w akcji ofensywnej, że w ostatniej sekundzie przyszło ją kończyć rzutem bardziej rozpaczliwym niż niosącym nadzieję na trafienie. Ale traf chciał, że piłka spadła tam, gdzie czyhał Namanja Djurisić. Czarnogórzec zerwał się do ofensywnej zbiórki, uprzedził rywala z Aten. Rywal nie chciał jednak ustąpić, aż sfaulował koszykarza Stelmetu.

Djurisić trafił po tym faulu oba rzuty wolne. Wspaniale, że nie zadrżała mu ręka. Bo dzięki temu najgorsze, co mogło spotkać zielonogórski zespół, oczywiście pomijając zestaw zdarzeń nadzwyczajnych, to dogrywka. Doszłoby do niej, o ile koszykarzom z Aten udałoby się w ostatniej akcji trafić za trzy punkty. Żeby zwiększyć prawdopodobieństwo dobrego rozegrania najważniejszej akcji meczu i wyznaczyć snajpera do oddania kluczowego rzuty, trener Aleksandar Djordjević, człowiek z praktyką w NBA, poprosił o przerwę. Jego prośba stała się też okazją do narady w obozie Stelmetu. A do rozważenia była istotna kwestia. Otóż mistrzowie Polski wcale nie musieli pozwalać na to, losy meczu zależały od dystansowego rzutu ostatniej szansy Panathinaikosu. Mogli natychmiast przerwać atak faulem, a przynajmniej spróbować tak zrobić.

Na naradzie Saso Filipovski nie wydał polecenia, tylko... - Zapytałem zawodników, co robimy? Czy faulujemy i przeciągamy sprawę, czy bronimy i czekamy na rzut. Zawodnicy odpowiedzieli, że nie chcą faulować. I to oczywiście ja jestem w tej grupie generałem, ale słucham się zawodników. Myślę, że to jeden z powodów, dla których jestem tutaj. Tym razem pogodziłem się z ich wyborem. Postanowiliśmy, że będziemy bronić i nie popełnimy taktycznego przewinienia - relacjonował przebieg ostatniej przerwy w meczu trener Stelmetu.

Koszykarze Panathinaikosu nie mogli wiedzieć, jakie decyzje zapadły przy ławce drużyny z Zielonej Góry. Chyba nie chcieli dać się faulować. Rutyniarz Dimitris Diamantidis w oka mgnieniu dostał piłkę i złożył się do rzutu. Nie trafił. Stelmet zebrał piłkę, ale Łukasz Koszarek, broniąc się przed tym, by nie wypaść z nią na aut, odrzucił na obwód. Traf chciał, że niemal prosto w ręce przeciwnika. Los zesłał Atenom drugą szansę, ale i tym razem było pudło po przymiarce Sashy Pavlovicia. Koniec!

A kiedy już się skończyło... - Jestem bardzo szczęśliwy i gratuluję moim zawodnikom. Szczęście do nas wróciło i teraz nam wszystkim aż lepiej się oddycha.... - komentował, oddychając zwycięskim powietrzem, trener Stelmetu. - Ciężko było bardzo grać w ostatnich minutach. Nie było mowy, żebym usiedział na krześle. Drżałem, chodziłem. Niby wiedziałem, że wszystko się zmienia i nie może być tak, że porażka, porażka i porażka, skoro tak ciężko trenujemy. Ale Panathinaikos grał wtedy twardo, dobrze i mądrze. Cóż, tym razem szczęście było po naszej stronie. Mieliśmy też wsparcie z trybun, Kibice to szósty zawodnik. Zapraszam na kolejne mecze, Wasza energia jest potrzebna! - zaapelował Saso Filipovski.

A kolejny mecz w CRS, tym razem z ligową stawką, już w niedzielę o godz. 17. Stelmet BC podejmie Energę Czarnych Słupsk. Czy szykuje się kolejny koszykarski horror w Zielonej Górze...

Tabela grupy C Euroligi

W najbliższej euroligowej kolejce mistrzowie Polski zmierzą się z Pinarem Karsiyaką w Izmirze.

Więcej o: