Prezesa niebieskich zapytaliśmy o Waldemara Fornalika nie bez powodu. Podczas sobotniego meczu z Lechią Gdańsk szkoleniowiec Ruchu zasiądzie na trenerskiej ławce w Ekstraklasie już po raz 250.
Dariusz Smagorowicz: - Cieszę się, że trener świętuje taki jubileusz właśnie w barwach Ruchu. To jego klub. Coś więcej, niż tylko miejsce pracy. Długi staż pracy na Cichej sprawia, że media, czy kibice często i chętnie porównują Waldemara Fornalika do Alexa Ferguson, który zapracował na miano ikony w Manchesterze United. Ja mam jednak inne skojarzenie. Dla mnie trener Fornalik wykonuje na Cichej podobną pracę do tej, która wyróżnia Arsene'a Wengera w Arsenalu Londyn. Tak wiem, że zaraz pojawią się złośliwe komentarze... Ruch jak Arsenal... Chodzi mi przede wszystkim o to, że nasz szkoleniowiec chętnie stawia na młodzież. Nie przywiązuje się do nazwisk. Nie boi się podjąć ryzyka, bo nie myśli tylko o najbliższym meczu Ruchu. Bardzo go za to cenię.
- Nie wyobrażam sobie. To mariaż na dobre i na złe. Na lata. Tyle, że życie pisze przecież różne scenariusze. Trener już przecież raz pożegnał się z Cichą, gdy dostał propozycję pracy z reprezentacją Polski. Takich propozycji się nie odrzuca.
- Był dobry, a wrócił lepszy. Dostaliśmy oszlifowany diament. Nabrał jeszcze więcej dystansu do swojej pracy. Zyskał doświadczenie. Bardzo dobrze nam się współpracuje. Zaryzykuje stwierdzenie, że jest lepiej, niż za czasów jego pierwszego pobytu w Ruchu.
- To w niczym nie przeszkadza. Mamy przecież taki sam cel - silny klub. Bez tak mocnych osobowości, jak trener Fornalik nie uda nam się go zrealizować.
- Żeby zrealizować taki cel, trzeba wygrać jeszcze wiele spotkań. Ciekawe jest to, że przyjeżdża do nas klub, którego potencjał - możliwości finansowe, stadion jakim dysponuje - ustawia w pozycji silniejszego, a jednak punktów mamy dziś tyle samo, a szans na wygraną też nam nikt przed pierwszym gwizdkiem nie zabierze.
Nasza forma jeszcze faluje. Ale spokojnie, spodziewaliśmy się tego. Tak musi być, gdy skład drużyny opiera się na tak wielu młodych zawodnikach.
- Prawda, że przewrotnie? Ma być zimno. Będzie padało. Milej spędzić sobotni wieczór u rodziny... Żartuję oczywiście. Chcieliśmy trochę zagrać na ambicjach i emocjach sympatyków Ruchu, którzy przed wyjściem na mecz patrzą za okno. Wiemy, że pogoda nie zachęca do przyjścia na mecz. Tyle, że my mamy takich kibiców, którzy są z drużyną na dobre i na złe. Nad frekwencją trzeba jednak pracować cały czas.
- Nie ma innej drogi. Edukujemy. Pokazujemy pozytywne wzorce. Wierzymy, że ta młodzież i dzieci wrócą potem na stadion, już w czasie meczu, i będą się na Cichej dobrze bawić. "Niebieska lekcja historii" cieszy się takim zainteresowaniem, że mamy kolejkę chętnych. Szkoły same się do nas zgłaszają. Młodzi ludzie są ciekawi stadionu i piłkarzy, którzy tworzyli legendę tego miejsca.
- To tylko pokazuje, że mieliśmy nosa stawiając ponad rok temu akurat na tego gracza. Miał dobre rekomendacje. Był przecież reprezentantem Albanii. Żałuję, że u nas nie został mimo, że wcześniej podpisał kontrakt. Nie chcę do tego wracać i mówić o szczegółach, ale wiem, że zostaliśmy oszukani.