Śląsk wygrał z Siauliai, choć w całym spotkaniu prowadził przez niespełna trzy minuty. Litwini mieli spotkanie pod kontrolą, ale tylko do czwartej kwarty, w której roztrwonili dziesięciopunktową przewagę. W ostatnich minutach wrocławianie wykorzystali słabszy okres gości i poderwali się do ataku. Kluczowe okazały się trafienia zza linii 6,75 m Kamila Chanasa, Michała Jankowskiego i Rashada Maddena, po których Śląsk wrócił do gry, by na cztery sekundy przed końcem zadać decydujący cios.
- Spotkanie bardzo dobrze układało się dla nas do czwartej kwarty. Wtedy mój zespół przestał grać i przede wszystkim zatrzymał się w ataku, co umożliwiało zawodnikom Śląska wyprowadzanie skutecznych kontrataków. Bardzo słabo prezentowaliśmy się w rzutach trzypunktowych, trafiając tylko 3 z 20 prób zza łuku. Zamiast grać zespołowo w ostatnich dziesięciu minutach moi zawodnicy grali bardzo indywidualnie, a gra jeden na jeden nie przynosiła efektów - wskazywał przyczyny porażki trener Siauliai, Gediminas Petrauskas.
Śląsk bardzo długo wchodził w spotkanie i grał falami tak, jak w ostatnim ligowym meczu z Treflem Sopot. Pewnym usprawiedliwieniem może być to, że wrocławianie mają bardzo młody i niedoświadczony zespół.
- Było nerwowo, ale dla wielu zawodników z naszej drużyny jest to pierwsza przygoda z europejskimi pucharami i myślę, że z tego powodu trochę niepotrzebnego stresu wkradło się w nasze szeregi - przyznał podkoszowy Śląska Witalij Kowalenko. To dzięki niemu Siauliai nie "odjechało" na początku meczu wrocławianom. Kowalenko w pierwszej kwarcie rzucił 10 punktów na stuprocentowej skuteczności, a mecz zakończył z 15 "oczkami" i dwoma zbiórkami.
Mimo niezbyt dobrego stylu i fatalnej gry na tablicach [Śląsk przegrał w zbiórkach 24:40 - przyp. red.], trener Mihailo Uvalin chwalił swoich podopiecznych.
- Jestem zadowolony z tego, jak zespół zareagował w czwartej kwarcie, kiedy tracił do rywala dziesięć punktów. Dla nas to kolejny mecz, w którym mamy problem w ataku i jest niski wynik, ale - proszę mi uwierzyć - jest sztuką wygrać spotkanie, kiedy zespołowi nie idzie - podkreślił Serbski szkoleniowiec i dodał: - To czego nauczyłem się w życiu to, że zwycięstwa są najważniejsze i zwycięzców się nie sądzi.
Śląsk zresztą nie ma czasu na rozpamiętywanie pojedynku z Siauliai, bo już w sobotę, po zaledwie jednym dniu przerwy, czeka go ligowy pojedynek z sąsiadującym w tabeli Polfarmexem Kutno.
- Na pewno trudno będzie się zregenerować w tak krótkim czasie, bo mamy tylko jeden dzień, żeby doprowadzić się do dobrego stanu fizycznego. Polfarmex to bardzo groźny rywal, ale wyjdziemy na parkiet walczyć o zwycięstwo - zapowiada Kowalenko.
Rzucający WKS-u Michał Jankowski nie obawia się zmęczenia.
- Jesteśmy dobrze przygotowani. Bardzo dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy. Ostatnie dni przed meczem z Treflem też trenowaliśmy bardzo ciężko i być może dlatego mecz w Sopocie wyglądał jak wyglądał. To był jednak ostatni moment, żeby mocniej potrenować. Teraz trzeba zebrać siły i przygotować się taktycznie do najbliższego spotkania - zaznacza.
Mecz Śląsk - Polfarmex w sobotę, w hali Orbita, o godz. 17.30.
Śląsk: Madden 16, Kowalenko 15, Williams 9, Sutton 8, Chanas 8, Jankowski 6, Smith 6, Heath 3, Stawiak 0, N.Kulon 0
Siauliai: Dambrauskas 17, Marei 15, Jomantas 9, Dudzinski 11, Leonavicius 7, Ayers 4, Scott 4, Guscikas 1, Gumenyuk 1, Jomantas 0, Sajavicius 0