Kielczanie w obecności ponad trzech tysięcy widzów w otwierającym secie nie przestraszyli się utytułowanego rywala. Dwa razy potrafili w nim wrócić do gry. Najpierw ze stanu 12:17 po udanych zagrywkach Michała Kędzierskiego doszli na 18:19, a w końcówce ze stanu 20:24 po dwóch dobrych serwach reprezentacyjnego środkowego Mateusza Bieńka obronili dwie piłki setowe.
Drugą partię gospodarze zaczęli jednak słabo. Po asie serwisowym mistrza Europy - Francuza Nikoli Marechala - przegrywali już 2:5, a po dwóch nieudanych atakach Sławomira Jungiewicza 8:13. Tych strat już nie byli w stanie odrobić.
Porażki w dwóch setach nie załamały jednak ekipy Dariusza Daszkiewicza. W trzeciej odsłonie zagrali znakomicie. Wychodziło im praktycznie wszystko. Po świetnym serwisie Norwega Andreasa Takvama prowadzili 19:15, a po dwóch pięknych atakach Krzysztofa Wierzbowskiego już 23:18. Kielczanie seta zdobyli po nieudanej zagrywce Serba Srecko Lisinaca.
Podrażnieni goście w czwartym secie pokazali klasę. Przy remisie 9:9 w pole zagrywki wszedł Andrzej Wrona, a gdy je opuścił, było... 9:15. Takich strat gospodarze nie byli już w stanie odrobić. Tym bardziej, że stracili dobre przyjęcie i skuteczność, a w ataku Skry bardzo dobrze spisywał się już Mariusz Wlazły.
- Nie mogę mieć pretensji do zespołu po tej porażce, bo staraliśmy się robić, co w naszej mocy, by wygrać. Tylko w czwartym secie kilka akcji mogliśmy rozegrać lepiej. Mimo porażki, zagraliśmy dobry mecz - przyznał po meczu Dariusz Daszkiewicz.
W następnej kolejce Effector zagra na wyjeździe z wicemistrzem Polski - Lotosem Treflem Gdańsk.
Effector: Kędzierski 5, Jungiewicz 13, Takvam 10, Bieniek 9, Wierzbowski 10, Buchowski 8, Sobczak (libero) oraz Vitiuk, Maćkowiak.
Skra: Uriarte 2, Wlazły 17, Wrona 8, Lisinac 9, Marechal 11, Conte 9, Milczarek (libero) oraz Janusz, Gromadowski 6, Stanković, Marcyniak, Kłos, Piechowski (libero).
MVP meczu: Mariusz Wlazły.