Po tak owocnym w sukcesy sezonie 2014/2015 wydawało się, że Kapuściński Błękitnych opuści tylko wtedy, gdy zgłosi się po niego jakiś poważny klub. Podobno nieśmiało dopytywała Korona Kielce, ale sam zainteresowany pozostał w Stargardzie, aby dokończyć to, czego nie udało się zrobić w minionych rozgrywkach. W tym sezonie miał być awans na zaplecze ekstraklasy.
Drużyna rozpoczęła sezon świetnie. Wygrane derby z Kotwicą Kołobrzeg, później triumf nad Termalicą Nieciecza w Pucharze Polski i dopiero Zagłębie Lubin zakończyło nową pucharową przygodę. Nikt się jednak nie spodziewał, że ta porażka rozpocznie pasmo nieoczekiwanych rozczarowań. Po 14 kolejkach Błękitni mają na koncie tylko 10 punktów i są na przedostatnim miejscu w tabeli.
Zarząd był cierpliwy i nie odważył się podnieść ręki na Kapuścińskiego. Rezygnację złożył jednak sam zainteresowany. Czarę goryczy przelała porażka w Częstochowie z Rakowem.
- Przez cały tydzień biłem się z myślami i podjąłem decyzję, że sobotni mecz z ROW Rybnik będzie moim ostatnim w roli pierwszego szkoleniowca Błękitnych Stargard. Chcę się godnie pożegnać z kibicami i odejdę niezależnie od wyniku. Bardzo zależy mi na Błękitnych i uważam, że nowe spojrzenie pomoże tej drużynie wrócić na właściwe tory. Ja jestem odpowiedzialny za aktualny stan rzeczy i myślę, że tak będzie najlepiej - mówi Kapuściński. - Mocno to przeżywam, jestem mocno emocjonalnie związany z drużyną i myślę, że Błękitnym potrzebne są zmiany, a ja będę pierwszą.
W sobotę w samo południe Kapuściński pożegna się z kibicami w czasie spotkania z ROW. A co będzie potem? Na razie ma zastąpić go jego asystent Jarosław Piskorz, który nie posiada jednak stosownej licencji, więc zarząd będzie musiał znaleźć kogoś innego.
A Kapuściński? - Jestem lojalnym pracownikiem klubu i pozostaję do dyspozycji zarządu. Czekam na ich decyzje co do mojej osoby - odpowiada.
Mecz Błękitnych z ROW-em w sobotę o godz. 12.