Stwórz własną drużynę i WYGRAJ LIGĘ!
Górnik Zabrze przystępował do gry z serią czterech meczów bez porażki, Podbeskidzie Bielsko-Biała - trzech. Będąc jeszcze w klimacie przedmeczowych wypowiedzi Leszka Ojrzyńskiego i Roberta Podolińskiego, spodziewaliśmy się więc całkiem niezłej futbolowej... imprezy. Obaj trenerzy opowiadali przecież o czasach studiów na warszawskiej AWF, gdzie wspólnie zaliczyli niejedną imprezę integracyjną. - Która zapadła mi w pamięć najbardziej? Było ich kilka! - żartował szkoleniowiec gospodarzy.
Choć od 24. minuty w dobrym humorze był tylko Podoliński. Owszem, wcześniej dwa groźne strzały na bramkę Emilijusa Zubasa oddał Łukasz Madej, ale swojego celu dopiął dopiero Robert Demjan. Nie byłoby jednak jego precyzyjnego uderzenia po długim roku, gdyby wcześniej świetnie nie zachował się Mateusz Możdżeń. Rozpoczął akcję jeszcze na własnej połowie, przebiegł z piłką aż pod pole karne zabrzan i idealnie wyłożył ją Demjanowi. Świetny prezent na 33. urodziny Słowaka, które obchodził właśnie w poniedziałek! Niedługo potem co prawda wyrównać mógł Madej, ale bardzo dobrą interwencję zanotował Zubas. I mniej więcej właśnie tak wyglądała pierwsza połowa meczu. Mimo że Górnik grał bardziej otwartą piłkę i znacznie częściej uderzał na bramkę, brakowało mu skutecznego wykończenia. Bielszczanie natomiast mocniej skupiali się na zabezpieczeniu tyłów, ale gdy już organizowali wypad w okolice "szesnastki" rywala, byli w tym konkretniejsi.
W przerwie Ojrzyński wezwał zatem pod broń Romana Gergela i niewiele brakowało, by szybko zebrał tego owoce, bo Słowak popisał się naprawdę efektownym strzałem. Tyle że znów błysnął Zubas, chyba jeden z dwóch - drugim był Możdżeń - najlepszych w szeregach przyjezdnych. Zresztą niebawem Możdżeń też się pokazał - jego uderzenie minęło bramkę bardzo nieznacznie.
Trener gospodarzy zdecydował się posłać w bój Szymona Skrzypczaka, który od początku września łapał się tylko na spotkania trzecioligowych rezerw. Różnicy nie zrobił jednak rezerwowy napastnik Górnika, a... obrońca Podbeskidzia, Adam Mójta. 29-latek wykorzystał ogromną dziurę po prawej stronie zabrzańskiej defensywy i - mimo dość ostrego kąta - oddał kapitalny strzał! Bardzo mocno uderzona piłka odbiła się od wewnętrznej strony słupka i wpadła do siatki obok bezradnego Grzegorza Kasprzika.
Grający bardzo mądrze bielszczanie wiedzieli, kiedy odpalić fajerwerki. Ekipa z Roosevelta z kolei rozczarowała. W efekcie pozwoliła się wyprzedzić w tabeli Lechowi Poznań, spadając na ostatnią pozycję. - Zejdźcie z boiska, nie róbcie z nas pośmiewiska! - skandowali w końcówce kibice Górnika.