Polonia pokonała ŁKS w meczu byłych mistrzów Polski

W piątkowym hicie 14. kolejki III ligi łódźko-mazowieckiej spotkały się zasłużone drużyny i dwukrotni mistrzowie Polski. W piątek wieczorem lepsza okazała się Polonia, która pokonała ŁKS 2:1.

Takiej frekwencji przy Konwiktorskiej nie było od dawna. Około dwóch tysięcy kibiców (w tym 300 gości) przyszło obejrzeć mecz zespołów, które jeszcze w 2012 roku mierzyły się w ekstraklasie. W ostatnim spotkaniu obu drużyn w najwyższej klasie rozgrywkowej, aspirująca wtedy do mistrzostwa Polonia wygrała z ŁKS-em na wyjeździe 2:0. Bramki zdobywali wtedy Robert Jeż i Edgar Cani.

Trener warszawian, Igor Gołaszewski zaryzykował i postawił na graczy, którzy w tym sezonie nie grali wiele. Na ławce usiadł m.in. najlepszy strzelec drużyny Zbigniew Obłuski. W bramce zadebiutował zaś Mateusz Tobjasz. - Po końcowym gwizdku moje decyzje można uznać za prawidłowe - powiedział na konferencji pomeczowej Igor Gołaszewski.

Polonia, tracąca przed meczem do ŁKS-u trzy punkty, od samego początku starała się grać wysoko. Drużyna Gołaszewskiego długo utrzymywała się na połowie rywala i, co najważniejsze, stwarzała sobie sytuacje bramkowe. Jednak zanim gospodarze zdecydowanie ruszyli na łodzian, pierwszą okazję do objęcia prowadzenia mieli przyjezdni. W 10. minucie z dziewięciu metrów prosto w debiutującego w bramce Polonii Tobjasza trafił Adam Patora.

Od tego momentu "Czarne Koszule" dominowały już do samego końca. Dobrze w środku pola grał Aleksander Tomaszewski, dużo prostopadłych podań z lewej strony w kierunku wysuniętego Michała Zapaśnika słał 32-letni Mariusz Marczak. Po jednej z nich snajper Polonii znalazł się sam na sam z Michałem Kołbą, ale tym razem jeszcze górą był bramkarz ŁKS-u. Inaczej było w 43. minucie. Znowu Marczak, znowu prostopadłym podaniem wypuścił Zapaśnika, który wpadł w pole karne i z dużym spokojem strzałem na dalszy słupek pokonał Kołbę.

ŁKS, który zapowiadał, że przyjeżdża do Warszawy po trzy punkty, natychmiast ruszył do odrabiania strat. Goście szybko wywalczyli rzut rożny, który jednak obrócił się przeciwko nim. Złe wybicie i kontra Polonii - sam na sam z golkiperem łodzian znalazł się Tomaszewski. Pomocnik gospodarzy składał się do strzału i w tym momencie sfaulował go Aleksander Ślęzak. Decyzja mogła być tylko jedna - czerwona kartka dla obrońcy ŁKS-u i rzut karny dla gospodarzy. Na 2:0 podwyższył chwilę później Piotr Kosiorowski.

- Dwie minuty pod koniec pierwszej połowy załatwiły to spotkanie. Straciliśmy zawodnika i trudno było nam nawiązać walkę - narzekał po meczu Marek Chojnacki, trener ŁKS-u.

Po przerwie jego drużyna wyglądała na pogodzoną z porażką. "Czarne Koszule" długo rozgrywały ataki pozycyjne na połowie gości, co jakiś czas stwarzając sobie sytuacje. Brakowało im jednak albo ostatniego podania, albo skutecznego wykończenia. Poloniści pozwalali też gościom na nieliczne kontry. W 90 min. kontaktowego gola dla ŁKS-u zdobył Patora. Do wyrównania gościom nie wystarczyło ani czasu, ani siły.

- Ubolewam, że nie zdobyliśmy więcej bramek, bo wszyscy mielibyśmy inne wspomnienia po tym meczu. Niepotrzebnie straciliśmy gola w końcówce, który zaburzył obraz meczu - powiedział po meczu Gołaszewski.

Dzięki wygranej poloniści wyprzedzili łodzian w tabeli i awansowali na czwarte miejsce. Kolejne spotkanie warszawianie rozegrają dopiero za dwa tygodnie. "Czarne Koszule" na wyjeździe zmierzą się ze Startem Otwock. Początek spotkania o godz. 14.

Polonia Warszawa - ŁKS Łódź 2:1 (2:0): Zapaśnik (43.), Kosiorowski (45+1., k.) - Patora (90+1.)

Czerwona kartka: Ślęzak (45.)

Polonia: Tobjasz - Bochenek, Worach, Nakrosius, Wojdyga (83. Choroś) - Kosiorowski, Kosiec - Zapaśnik (90. Stasz), Marczak (75. Jaroszewski), Tomaszewski - Pieczara (72. Obłuski).

ŁKS Kołba - Mauricio (46. Terentiev), Kocela (65. Placek), Cichowlas, Golański (86. Griżas), Patora, Szumer, Ślęzak, Zimoń, Pawlak, Sarafiński (73. Ostalczyk).

Więcej o:
Copyright © Agora SA