Ekskluzywne materiały i ciekawostki o Ruchu Chorzów na Facebooku >>
Grodzicki był mocnym punktem Ruchu w meczu ze Śląskiem Wrocław (1:0). - Śląsk próbował grać swoją piłkę, a my czekaliśmy na ich błędy, więc do pewnego momentu ten pojedynek był wyrównany. W drugiej połowie, kiedy wrocławianie musieli zacząć atakować, otwierały się dla nas luki, gdzie mogliśmy posyłać prostopadłe piłki. Z przebiegu całego spotkania wydaje mi się, że stworzyliśmy sobie więcej sytuacji. Ważne trzy punkty zostają w Chorzowie, my podskoczyliśmy w tabeli, a dodatkowo udało się fajnie uświetnić jubileusz Łukasza Surmy - stwierdził.
W końcówce meczu kapitan Ruchu po dwóch żółtych kartkach, a w konsekwencji czerwonej musiał opuścić plac gry.- Zawsze będzie tak, że piłkarz będzie bronił swoich racji, a sędzia swoich. Przy pierwszej żółtej kartce Kiełb mnie faulował, specjalnie zdeptał mi stopę. Niestety nie wytrzymałem, odepchnąłem go, co być może było niepotrzebne. W drugiej sytuacji to była normalna walka w polu karnym. Gdybym jeden czy dwa rzuty rożne wcześniej wywrócił się, to sędzia mógłby podyktować rzut karny, bo byłem cały czas trzymany. Chciałem się uwolnić w tamtej sytuacji od Celebana i pech polegał na tym, że gdzieś go zahaczyłem palcem. Podejrzewam, że sędzia nawet tego nie widział, tylko zasugerował się reakcją zawodnika i dał mi drugą żółtą kartkę. Według mnie niesłusznie, ale nie cofnę czasu i zespół musiał dokończyć mecz w dziesiątkę - analizował Grodzicki, który w meczu z Pogonią Szczecin też został ukarany czerwoną kartką.
Waldemar Fornalik przyznał, że zdenerwował się po pierwszej żółtej kartce dla Grodzickiego. - Sędzia gwizdnął, więc powinien odejść. Trzeba być bardziej odpowiedzialnym - przyznał szkoleniowiec.