Tomasz Frankowski przed meczem z Jagiellonią Białystok: Czołowa ósemka będzie dużym sukcesem Wisły [WYWIAD]

- Skuteczność raz jest, raz jej nie ma. Ważne, że są sytuacje bramkowe - mówi przed meczem Wisły Kraków z Jagiellonią Białystok Tomasz Frankowski, były piłkarz obu klubów. Początek spotkania o godz. 20.30, relacja na krakow.sport.pl.

Chcesz więcej? Polub Kraków - Sport.pl

Dominik Matysiak: Wisła i Jagiellonia od miesiąca nie mogą wygrać. Czy możemy spodziewać się nudnego meczu bez bramek?

Tomasz Frankowski: Właśnie dlatego można się spodziewać podziału punktów. Natomiast dyspozycja dnia może zadecydować o tym, kto przechyli szalę na swoją korzyść. Ciężko mi wskazać faworyta.

Wisła nie potrafi strzelić bramki od trzech spotkań. To może być mecz, w którym drużyna się przełamie?

- Myślę, że tak. Indolencja Wisły nie może trwać wiecznie, a pamiętamy kanonadę w Bielsku zakończoną pogromem Podbeskidzia. Od tego czasu zaczął się jakiś kłopot, a wydawało się, że będzie tylko lepiej.

Co może być przyczyną nagłej utraty skuteczności Pawła Brożka i Macieja Jankowskiego?

- W ostatnich spotkaniach stworzyli sobie kilka okazji, a jednak mieli problemy. Skuteczność raz jest, raz jej nie ma. Ważne, że są sytuacje bramkowe. Spodziewam się, że w najbliższym czasie jeden czy drugi się odblokuje. Chociaż Jagiellonia traci wiele bramek i w piątek będzie podwójnie zmotywowana, by żadnej nie stracić.

Pan jako napastnik też miewał takie okresy w karierze, gdzie ciężej strzelało się bramki. Co myśli zawodnik, gdy nie wykorzystuje kolejnych sytuacji?

- Frustruje się i uważa, że może być lepiej i będzie lepiej, tylko nie wie, kiedy to nastąpi.

Jagiellonia od trzech meczów notuje tylko porażki, czy może być to skutkiem nieporozumień wewnątrz drużyny?

- Nie sądzę, trener Probierz cały czas wykonuje dobrą robotę w klubie. Okazało się jednak, że odejścia podstawowych piłkarzy w ciągu ostatniego pół roku w końcu odbiły się czkawką i zespół zaczął grać słabiej. Wydawało się, że może to nadejść wcześniej niż teraz. Poważnych transferów do klubu dokonano w większości ponad miesiąc temu, a Pazdan, Dżalamidze czy Tuszyński odeszli wcześniej. A jednak nie miało to aż takiego wpływu na grę.

W ostatnich trzech spotkaniach białostoczanie stracili aż osiem bramek, w tym po trzy z Górnikiem Łęczna i Lechią Gdańsk. W obu tych spotkaniach grał Rafał Augustyniak, który dopiero wchodzi do zespołu. Czy ponownie będzie najsłabszym ogniwem obrony?

- Na pewno para Tarasovs - Madera prezentowała się pewniej. Natomiast teraz jest czas, w którym stoperzy muszą wypracować nowe schematy i na razie nie wychodzi to jeszcze tak, jak by trener sobie tego życzył. Mecze odbywają się co trzy dni lub co tydzień i nie ma pola manewru ani możliwości transferowych. Trzeba zaufać i pracować z tymi, których się ma. Pamiętamy też moment, w którym Bartek Drągowski wszedł do bramki. W pierwszym meczu wpuścił cztery gole i kibice pukali się w głowę: co to za bramkarz? W następnych jednak odpalił i bronił bardzo dobrze i szczęśliwie. Natomiast miejmy nadzieję, że i teraz ta linia defensywna się pozbiera.

Obserwuj @krakow_sport_pl

Trener Jagiellonii tłumaczył ostatnią porażkę z Górnikiem Łęczna przemęczeniem zespołu po meczach reprezentacji. Czy duże natężenie spotkań może się odbijać na kolejnych starciach?

- Zawsze znużenie, zniechęcenie i depresja przychodzi w momencie, w którym się przegrywa. Czy to w życiu, czy w piłce. Jeśli drużyna ponosi kolejną porażkę, to zniechęcenie narasta. Kiedy się wygrywa, to aż się czeka na kolejne spotkanie, by znowu pokonać rywala. I tak Jagiellonia czy Wisła pod tym względem są w lepszej sytuacji niż Lech Poznań.

Będąc piłkarzem Jagiellonii, grał pan przeciwko Wiśle. Co pan czuł przed spotkaniami z byłą drużyną?

- Większą adrenalinę i chęć spotkania dawnych kolegów. Poza Arkiem Głowackim grali tam wtedy Marcin Baszczyński i Radosław Sobolewski. Natomiast były to dla mnie zazwyczaj spotkania nieudane, bo Wisła jednak prezentowała ciut wyższy poziom i ogrywała nas częściej, niż tego byśmy chcieli.

Na co stać Wisłę i Jagiellonię w tym sezonie?

- Myślę, w przypadku obu drużyn zakwalifikowanie się do czołowej ósemki będzie dużym sukcesem. Zwłaszcza dla Jagiellonii.

Jakiego wyniku spodziewa się pan w piątek? Komu będzie pan kibicował?

- Nie wygra na pewno słabsza drużyna. Nie mam nigdy w starciu tych drużyn faworyta, bo tak jak dużym szacunkiem darzę Wisłę, tak i Jagiellonii dużo zawdzięczam. Mam rozdarte serce. Natomiast zawsze przyglądam się poczynaniom obu drużyn z nadzieją, że wygrają. Ten, kto będzie lepszy, niech rozstrzygnie spotkanie na swoją korzyść.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.