GKS Katowice. Klub zwraca kibicom pieniądze za remisy i porażki. Jak na tym wychodzi?

Kiedy GKS Katowice u siebie remisuje i przegrywa, klub nadal zwraca kibicom część pieniędzy za bilety. - Gdybyśmy osiągali dobre wyniki sportowe, ta akcja przynosiłaby nam zyski. Przy wynikach średnich wychodzimy mniej więcej na zero. Słaba postawa drużyny na boisku oznacza natomiast stratę, ale niewielką - mówi Marcin Janicki, wiceprezes pierwszoligowca.

Kiedy GKS Katowice awansuje do Ekstraklasy? Podyskutuj na Facebooku >>

W lutym tego roku GKS Katowice ogłosił, że gdy jego kibice nie zobaczą na Bukowej zwycięstwa swojej drużyny, będzie zwracał im część pieniędzy, jakie wydali na bilet. A dokładniej - 25 procent w przypadku remisu i 50 procent w przypadku porażki, zaś w tej rundzie kolejno 10 i 25 procent. Czy było warto? Zapytaliśmy o to Marcina Janickiego, wiceprezesa GieKSy i speca od marketingu.

- Zaciekawieni tą akcją byli nawet ludzie z innych klubów. Mówili: "Fajny pomysł. Jesteście wariaty!" - uśmiecha się Janicki. - Kontynuujemy to. Z jakim skutkiem? Pamiętajmy, że środki, które wracają do kibiców, mogą być wydawane tylko w klubowym sklepiku i na stoiskach cateringowych. One więc zostają w klubie. Gdybyśmy osiągali dobre wyniki sportowe, ta akcja przynosiłaby nam zyski. Przy wynikach średnich wychodzimy mniej więcej na zero. Słaba postawa drużyny na boisku oznacza natomiast stratę, ale niewielką - zaznacza wiceprezes klubu. - Pomysł na pewno się przyjął. Kibice przekonali się, że respektujemy to, co im obiecaliśmy. Jeśli drużyna u siebie nie wygra, te pieniądze rzeczywiście do nich wracają. Choć oczywiście oni sami woleliby, aby tych zwrotów w ogóle nie było, bo to oznaczałoby zwycięstwa GKS-u. Jeśli zespół wygrywa, kibic chętnie płaci 100 procent ceny biletu. Zwłaszcza że na Bukowej ceny są niskie. W tym momencie wejściówki na "Blaszok" kosztują w przedsprzedaży 10 i 15 złotych - przypomina Janicki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.