Po meczu piłkarzy Śląska z Koroną Kielce: Smutno, pusto, beznadziejnie

Śląsk przegrał we Wrocławiu z Koroną Kielce 0:1, a mógł doznać prawdziwej klęski. Drużyna jest w poważnym kryzysie.

Śląsk w meczu z Koroną zaprezentował swoje najsłabsze oblicze. Grał bez pomysłu, koncentracji, a momentami nawet chęci do walki. Liczba błędów, która przytrafiała się piłkarzom Tadeusza Pawłowskiego, mogła przysporzyć o ból głowy bramkarza Śląska Mariusza Pawełka. Na szczęście dla wrocławian kapitan drużyny stanął na wysokości zadania i tylko dzięki niemu mecz z Koroną nie zakończył się dla nich pogromem. Fakt, że bramkarz Śląska był najlepszym piłkarzem swojego zespołu w przegranym meczu, fatalnie świadczy o formie Śląska.

Kielczanie wygrali spotkanie dzięki zagraniu ręką w polu karnym Flavio Paixao i skutecznie wykorzystanej "jedenastce" przez Hiszpana Airana Cabrerę. Ale Korona w tym meczu powinna wygrać kilkoma bramkami, bo miała wiele wymarzonych okazji strzeleckich.

Wrocławianie nie byli w stanie poradzić sobie z grającą prostą piłkę Koroną. Zespół Marcina Brosza swoje ataki opierał głównie na dalekich podaniach za linię obrony Śląska i dynamicznych skrzydłowych Łukaszu Sierpinie i Bartłomieju Pawłowskim.

.Jak bezradny Śląsk był w meczu z Koroną, świadczy statystyka posiadania piłki. Wrocławianie przez pierwsze 25 minut meczu byli przy piłce przez ponad 60 proc. czasu, ale nie potrafili przełożyć tej przewagi nawet na jedną dobrą okazję strzelecką.

Na pomeczowej konferencji prasowej Pawłowski tłumaczył powody porażki: - Po przerwie mieliśmy optyczną przewagę, ale było dużo chaosu. Za często graliśmy długimi piłkami, a to nie jest nasz styl - wyjaśniał trener wrocławian.

Pytanie tylko, czy taki styl jest problemem? Przykład Korony udowadnia, że można skuteczne punktować również taką grą. A zatem może zamiast technicznej gry i ataku pozycyjnego pora przystosować drużynę do nowego stylu, na miarę możliwości piłkarzy Śląska. Pawłowski zaszczepił w zespole kombinacyjną grę opartą na wielu podaniach. W taki sposób Śląsk grał i punktował, mając w zespole m.in. technicznych Sebastiana Milę, Marco Paixao czy Roberta Picha. Ale tych piłkarzy w klubie z Oporowskiej już nie ma. Dziś do takiej gry w Śląsku nadaje się tylko Flavio Paixao, będący teraz w słabej formie. To zdecydowanie za mało.

Śląsk znów przesunął się w dół tabeli. Wrocławianie z 13 punktami zajmują dalekie, 13. miejsce w tabeli. Praktycznie tuż nad strefą spadkową.

Na domiar złego coraz dramatyczniej wygląda też frekwencja. Mecz z Koroną śledziło 5,5 tys. widzów. Coraz słabiej prezentuje się też liczba fanatycznych kibiców. Niestety, w trakcie spotkania z Koroną właśnie z sektora najzagorzalszych fanów słychać było wulgaryzmy skierowane do piłkarzy Śląska.

Dziś Stadion Miejski we Wrocławiu, który jeszcze trzy lata temu tętnił życiem za sprawą Czechów, Greków, Rosjan i Polaków podczas Euro 2012, wpędza niemal w depresję. Ale trudno się dziwić. Przybici obecną sytuacją Śląska mogą być wszyscy, począwszy od trenera Pawłowskiego, na kibicach skończywszy. Nie ma obecnie we Wrocławiu chyba smutniejszego miejsca niż stadion Śląska.

Śląsk - Korona 0:1 (0:1)

Bramka: 0:1 - Cabrera (35. z rzutu karnego)

Śląsk: Pawełek - Celeban, Kokoszka Pawelec, Dudu - Hołota, (61. Gecov), Danielewicz (60. Bartkowiak) - Kiełb (73. Grajciar), Zieliński, Paixao - Biliński

Korona: Małkowski - Sylwestrzak, Wilusz, Dejmek, Grzelak - Gabovs, Jovanović, Sierpina, Aankour (69. Fertovs), Pawłowski (67. Zając) - Cabrera (81. Sobolewski)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.