Ruch Chorzów już przed przerwą sobotniego spotkania prowadził z Lechem Poznań 2:0. "Niebiescy" mieli mecz pod kontrolą, ale wszystko posypało się po straconej bramce. Gol Szymona Pawłowskiego sprawił, że gospodarze schodzili do szatni z zaledwie jedną bramką straty. W drugiej połowie lechici dominowali i zdobyli drugiego gola. - Nie jestem zadowolony z remisu. Zdarzają się takie mecze, gdy prowadzi się 2:0, ale przeciwnik nie wykorzystuje swoich okazji i się wygrywa. Szanujemy ten punkt - mówi Waldemar Fornalik, trener Ruchu: - Przed spotkaniem mieliśmy wiele problemów, zwłaszcza zdrowotnych. Przywiozłem tutaj trzech nominalnych obrońców, a Marek Zieńczuk, który zagrał na lewej stronie defensywy, ostatnio grał tam chyba jeszcze za czasów Wisły Kraków. Ten zespół wciąż zbiera doświadczenie, jest wielu młodych zawodników. To tylko jeden punkt i aż jeden punkt, bo wiemy, gdzie jesteśmy w tabeli, ale wiemy, ile Lech miał sytuacji.
Fornalik odniósł się też do sytuacji z pierwszej połowy, gdy piłkarze Ruchu domagali się odgwizdania rzutu karnego za zagranie ręką Łukasza Trałki: - Trałka się przewrócił i sędzia uznał, że było to zagranie przypadkowe. Ale on później zagarnął piłkę rękoma! Bardzo kontrowersyjna sytuacja, będę chciał ją jeszcze zobaczyć na powtórkach.