Ruch Chorzów nie wygrał od czterech spotkań - trzech w ekstraklasie i jednego w Pucharze Polski, w którym uległ w Poznaniu Lechowi 0:1. "Kolejorz" na zwycięstwo w lidze czeka od 25 lipca, gdy pokonał przy Bułgarskiej 2:1 Lechię Gdańsk. Z pewnością więc sobotni mecz nie będzie pojedynkiem ligowych potentatów w tym sezonie.
Chorzowianie przed występem w Poznaniu mają ogromne problemy kadrowe, związane przede wszystkim z nieobecnością w składzie obrońców: Rafała Grodzickiego i Marka Szyndrowskiego. Obaj są zawieszeni za kartki z meczu z Pogonią Szczecin - drugi za czerwoną, a pierwszy za nadmiar żółtych. Z powodu kontuzji nie będzie mógł też zagrać Rołand Gigołajew.
Radosław Gilewicz, dziś ekspert telewizyjny, a kiedyś bardzo dobry napastnik, były reprezentant Polski i były gracz m.in. Ruchu Chorzów, bagatelizuje te problemy. Na oficjalnej stronie internetowej niebieskich mówi: - Nie możemy mówić, że mamy problem w obronie i dlatego możemy tracić bramki. Dobrze zorganizowana defensywa całego zespołu nie dopuści do zbyt wielu sytuacji, a z przodu zawsze można coś strzelić i tego się trzymajmy. Kilku obrońców brakuje, ale to nie znaczy, że Ruch jako zespół nie może funkcjonować.
W rozmowie z dziennikarzem ruchchorzow.com.pl Radosław Gilewicz odnosi się też do sytuacji w Lechu Poznań, który w przerwie na mecze reprezentacji zmienił trenera - Macieja Skorżę zastąpił Jan Urban. - Niekiedy tak jest, że przychodzi nowy trener, piłkarze dostają czystą kartę i tacy zawodnicy, którzy nie grali, pokazują formę i wyskakują. To jest ten nowy impuls, który dają nowi trenerzy, ale nie zawsze tak jest, nie ma tej gwarancji. Niekiedy szkoleniowcy potrzebują troszkę czasu, żeby poznać zespół, a inni od razu dobrze to poukładają - mówi. - Niebiescy zagrają z drużyną, która ma swoje problemy i wcale nie jest powiedziane, że nowy trener je od razu rozwiąże - twierdzi Radosław Gilewicz i dodaje: Uważam, i tutaj zaskoczę wszystkich, że Ruch wcale nie stoi na straconej pozycji od pierwszych minut.
Były napastnik reprezentacji Polski przypomina, że w tym sezonie komplet punktów z Bułgarskiej wywoziły już zespoły pokroju Podbeskidzia Bielsko-Biała. - To nie jest taki teren, na którym nie można wygrać czy choćby zremisować. (...) Na chwilę obecną faworytem jest Lech, ale abstrahując od tego wszystkiego, to nie jest przeciwnik, do którego jedzie się z "pełnymi portkami", mówiąc po śląsku - mówi Radosław Gilewicz.