Kamil Kosowski: W zasadzie Wisła wygrała. Choć jakaś sportowa złość jest, powinniśmy strzelić jeszcze dwie bramki. Udało się zagrać kilka fajnych akcji, ale potrzeba kilkunastu albo kilkudziesięciu. Tak było, kiedy wszyscy razem tu graliśmy. Ale mimo upływu czasu widać, że "Żuraw" potrafi szybko biegać, a "Franek" odnaleźć się w sytuacji bramkowej.
- Ciężko mi mówić za kolegów, ale wydaje mi się, że czują wielki sentyment do tego klubu. Mam nadzieję, że tak jak ja czują się wiślakami. Poza tym dzisiaj wszyscy spotkaliśmy się po wielu latach i mogliśmy pożegnać się z kibicami.
- Wracać jak najszybciej (śmiech). Ale nie dawaliśmy rady. Jak na trenera Smudę odprawa była bardzo spokojna. Aż byłem zdziwiony, że nie było wskazówek taktycznych. Ale zebrali się kumple, żeby ze sobą troszeczkę pobyć na boisku i pokazać się kibicom, a potem razem posiedzieć.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!