Maciej Żurawski: Zastanawiałem się, jak będzie z frekwencją, ale dopisała. Atmosfera była świetna, jak w meczu ligowym. Wynik schodzi na dalszy plan. Może ktoś myślał, że stare nazwiska nawiążą walkę, ale nie oszukujmy się - wielu z nas dawno skończyło kariery. Ale myślę, że było parę fajnych akcji starej gwardii. Udało się też zdobyć honorową bramkę. Dziwię się, że wcześniej czegoś takiego nie było.
- Dzisiaj było takie małe wspomnienie. Na pewno trochę emocjonalne, bo przypominają się różne chwile, wraca się do niektórych bramek sprzed lat. Takie momenty są ważne, bo na długo pozostają w sercu i głowie.
- Na pewno Wiśle brakuje kwalifikacji do Ligi Europy czy mistrzostwa Polski, ale po słabszym okresie musi przyjść czas, że będzie grała na najwyższym poziomie. Na razie trzeba się cieszyć, bo ciągle gra Paweł Brożek, i myślę, że zdobędzie jeszcze niejedną bramkę.
- Mógł potraktować ten mecz trochę bardziej zabawowo i przymknąć oko w niektórych sytuacjach, podyktować jakiś rzut wolny czy karny. A tak nie było pobłażania.
- Stanąłem, podciągałem getry i podszedł Marek Zieńczuk. Poklepał mnie po plecach i powiedział: dawaj. No to się obróciłem i postawiłem piłkę na jedenastym metrze (śmiech).