Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Miało to być latem 2009 roku. Po pierwszym sezonie Roberta Lewandowskiego rozegranym w barwach Lecha Poznań. Agent piłkarski Raymond Sparkes, który brał udział przy transferach Macieja Żurawskiego i Artura Boruca do Celtiku Glasgow otrzymał sygnał o utalentowanym napastniku w Lechu Poznań. - Pojechałem na rozmowy z właścicielami klubu, rodziną Rutkowski - opowiada menedżer na łamach "Daily Mail".
- Klub był na skraju bankructwa, dlatego cena, za jaką chcieli sprzedać Lewandowskiego, wydała mi się lekko podejrzana. Oczekiwali 1,75 mln euro za nastolatka, który jeszcze niczego nie osiągnął - tłumaczy Sparkes i dodaje, że odradził działaczom Celtiku zakup Lewandowskiego. - Nie żałuję tej decyzji. Po prostu tak wtedy uważałem - wyjaśnia.
Pół roku później Celtic sprowadził Mortena Rasmussena, co rozpoczęło falę frustracji w szkockim klubie. Co ciekawe, były menedżer Celtiku Neil Lennon kilka lat później, gdy Lewandowski strzelił cztery gole Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów, zapytany o zainteresowanie napastnikiem odpowiedział: - Wiedziałem o Lewandowskim, gdy grał jeszcze w Lechu Poznań. Cóż, teraz może kosztować kilka funtów więcej niż wtedy...".
Robert Lewandowski opuścił Lecha Poznań rok później. Po zdobyciu mistrzostwa Polski i korony króla strzelców ekstraklasy. Kosztował jednak znacznie więcej, bo Borussia Dortmund zapłaciła za niego 4,5 mln euro, a nie była to wcale najwyższa oferta.
Więcej o sprawie transferu Roberta Lewandowskiego do Celtiku Glasgow przeczytaj - tutaj