Ustawione, czyli za przychylne dla Pogoni decyzje opłaceni byli sędziowie, obserwatorzy lub piłkarze przeciwnej drużyny. Choć minęło 12 lat, to pamiętam jeszcze kilka wydarzeń z tamtego sezonu, który wydawało się - wtedy - dostarczał tak wielu sportowych emocji.
Pamiętam jesienny mecz w Białymstoku. Zadymę na trybunach w przerwie, dziwny rzut karny dla Pogoni i korupcyjne oskarżenia trenera Jagiellonii pod adresem Bogusława Baniaka. Pogoń wygrała.
Pamiętam mecz z Polarem Wrocław z wiosny. Portowcy rozgromili przeciwnika, ale na boisku jakoś nie było widać, by musieli mieć jeszcze wsparcie arbitrów.
Pamiętam mecz z Cracovią w Krakowie. Ostry, zacięty. Pogoń dwa razy obejmowała prowadzenie, ale gospodarze doprowadzali do remisu. Podział punktów raczej więcej dawał Pogoni. A po meczu wściekły prof. Janusz Filipiak, który chciał wbiec do szatni sędziów i ich zlinczować. A goście też długo nie mogli opuścić obiektu.
Pamiętam mecz z Aluminium w Koninie. Pierwszy na wiosnę. Grał mocny ze słabym, ale mocny spisywał się słabo. Gdyby nie błąd bramkarza (wybiegł z bramki i... całkowicie ją odkrył), który do dziś występuje w ekstraklasie, to Pogoń by tam nie wygrała. I po meczu trener gospodarzy, który prawie popłakał się, że jego zespół celowo odpuścił.
Byłem na większości spotkań z tamtego sezonu. Nie napiszę teraz, że... wiedziałem. Chcę napisać, że teraz - z perspektywy czasu i obecnej wiedzy - już na spokojniej czytałem wyjaśnienia Dawida P. Bez emocji. Ale, gdy czytam, że piłkarze, trenerzy i ojciec Dawida P. - nic nie wiedzieli, to złość jednak mnie ogarnia. Cała drużyna wiedziała, co się dzieje, wiedział sztab (trener i współpracownicy) oraz wiedział też Antoni. Dziś tylko jedno bym chciał - by te wszystkie osoby związane z tamtą Pogonią - dostały zakaz funkcjonowania w futbolu choćby na 2-3 lata.
A czytając wyjaśnienia byłego prezesa klubu - nie dziwię się, że tak dużo kibiców po prostu przestało kibicować, że dziś tak trudno zmobilizować 10 tys. fanów w Szczecinie, by dopingowali nową Pogoń. Raz się zrazili i machnęli ręką na zawsze. A działacze, pseudotrenerzy i piłkarzyki jeszcze na tym zarobili. Może upływający czas to zmieni. Wszystkie spotkania w sezonie 2003/2004 oglądało w Szczecinie ponad 200 tys. widzów. Wynik rewelacyjny. W ostatnich latach są kłopoty z 100 tys.