Koszykarze Stelmetu BC dobrze się zaprezentowali, gorzej zagrali

Alba Berlin przyłożyła się solidnie do przeegzaminowania mistrzów Polski, grała dobrze i równo, zielonogórskie zespół tego nie wytrzymał, pękł w trzeciej kwarcie, w której zdobył tylko 7 pkt i już wtedy zapadło rozstrzygnięcie. Stelmet BC Zielona Góra przegrał w arenie CRS towarzyski mecz z Albą Berlin 64:76.

Troszkę przykro, że znaleźli się kibice, których gra mistrzów Polski zniechęciła na tyle, że nie wytrzymali na trybunach do końca meczu. Jednak ciekawość, jak zaprezentuje się nieomal kompletnie przebudowana drużyna Stelmetu BC, sprowadziła w czwartkowy wieczór do areny CRS tysiące widzów.

Przy zgaszonych światłach Jacek Stefanowicz prowadził prezentację, przepytywał wszystkich graczy. "Starzy" i nowi w zielonogórskim zespole wzięli na sezon 2015/2016 takie numery: 1. Dee Bost, 2. J.R. Reynolds, 7. Kamil Zywert, 10. Szymon Szewczyk, 11. Marcel Ponitka, 14. Vlad-Sorin Moldoveanu, 20. Mateusz Ponitka, 33. Karol Gruszecki, 34. Adam Hrycaniuk, 35. Przemysław Zamojski, 41. Dejan Borovnjak, 42. Nemanja Djurisic, 55. Łukasz Koszarek, który pozostał kapitanem i w czwartkowy wieczór został mistrzem ceremonii wciągnięcia pod dach zielonogórskiej twierdzy emblematu na dowód i pamiątkę po złotym sezonie 2014/2015.

Po prezentacji Koszarek ruszył do gry z Albatrosami Berlin w pierwszej piątce Stelmetu BC, a obok kapitana miejsca "starterów" zajęli: Reynolds, Ponitka, Djurisić i Hrycaniuk.

Po tym, jak w weekend mistrzowie Polski wygrali dość mocno obsadzony turniej w Bonn, fani w Zielonej Górze chyba spodziewali się, że w starciu z Albą Berlin walka będzie co najmniej wyrównana. I w sumie przez całą pierwszą połowę taka była, mimo że gospodarze meczów zaczęli niefortunnie - od serii strat, po których zrobiło się 1:8.

Na szczęście dość szybko nowa zielonogórska drużyna okazała lepsze oblicze. Pohulał Mateusz Ponitka, podobała się seria zespołowych ataków z płynnymi i sensownymi podaniami. Szło nieźle, aż nadeszła trzecia kwarta, w której Alba nie żartowała, broniąc twardo i dobrze. Graczom Stelmetu BC zabrakło wtedy sił, argumentów, zgrania(?) - w każdym razie atak się rozsypał, a niemiecki zespół korzystał z błędów i strat gospodarzy spotkania, kontrował.

Zielonogórzanie nie potrafili odpowiedzieć w ten sam sposób, ponieważ ich obrona była jeszcze taka jakby letnia.

Trener Saso Filipovski widział na boisku na pewno nie to, co chciał zobaczyć. Wzywał koszykarzy na motywujące pogawędki. Najbardziej zniecierpliwieni kibice opuszczali trybuny, a Alba zyskiwała przewagę, której w czwartej kwarcie nie dała sobie odebrać. I tak to się skończyło. Hrycaniuk nie dotrwał do końca walki, łamiąc limit przewinień. Nie zmieniał go Szymon Szewczyk, który niby już dostał zielone światło od lekarzy, by włączyć na całego do gry i treningów, lecz teraz czeka jeszcze, aż zielone światło zapali Filipovski.

Kapitan Koszarek: - To był nasz słabszy dzień. Brakowało energii. Każdy kolejny błąd osłabiał nas mentalnie. Szkoda, że słabszy dzień akurat trafił się teraz, gdy pierwszy raz zagraliśmy dla swoich kibiców. Ale tak czasami bywa.

7 października nowy Stelmet BC zagra pierwszy mecz o stawkę - w Radomiu spotka się z Rosą, by walczyć o Superpuchar Polski. Da się znaleźć argumenty, że Rosa może być teraz najpoważniejszym konkurentem mistrzów Polski w Tauron Basket Lidze. Dlatego ta próba sił zapowiada się ciekawie.

STELMET BC ZIELONA GÓRA - ALBA BERLIN 64:76

KWARTY: 18:20, 19:18, 7:19, 20:19

STELMET BC: Borovnjak 15, Ponitka 12, Reynolds 12, Bost 6, Djurisić 6, Zamojski 5, Gruszecki 3, Koszarek 3, Hrycaniuk 0.

ALBA: Watt 12, Kikanović 10, Cherry 9, Milosavljević 8, Akpinar 8, Taylor 8, Giffey 7, King 5, Aska 4, Vargas 3, Wohlfarth-Bottermann 2.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.