Olsztynianie w niedzielę przed własną publicznością pokonali zespół z Głogowa 2:1, ale forma, jaką zaprezentowali, była daleka od oczekiwanej. Nie ukrywał tego sam trener Mirosław Jabłoński. - Nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu, zwłaszcza w pierwszej połowie - mówił po zwycięstwie. - Założenia taktyczne, które nakreśliłem zawodnikom przed pierwszym gwizdkiem, nie były realizowane. Przede wszystkim szwankowała jednak nasza gra skrzydłami.
Nie był to jedyny problem biało-niebieskich. - Rywale bardzo dobrze zagrali w obronie i przesuwali się po boisku, utrudniając nam rozgrywanie akcji. Byliśmy odcięci od podań - przyznaje Piotr Głowacki, pomocnik Stomilu.
Na wyeliminowanie błędów w swojej grze nie mają dużo czasu. W środę czeka ich zaległy pojedynek z Bytovią, a więc z zespołem, który w weekend był o włos od zwycięstwa nad Zawiszą Bydgoszcz. Bramkę na wagę remisu (2:2) rywale bytowian zdobyli w 90. minucie.
- Analizowaliśmy ten mecz bardzo wnikliwie i dobrze wiemy, jak straciliśmy punkty - podkreśla Tomasz Kafarski, szkoleniowiec drużyny z Pomorza. - Zabrakło nam przede wszystkim koncentracji, a moi piłkarze podejmowali na boisku złe decyzje.
Bytovia ze swoich występów w rundzie jesiennej może być jednak zadowolona. Na koncie ma wygrane z Sandecją Nowy Sącz, Chrobrym Głogów (po 1:0) oraz Chojniczanką Chojnice (6:1) i obecnie zajmuje siódmą pozycję w tabeli.
- Zawsze może być lepiej - mówi z uśmiechem Kafarski. - Wyniki osiągane przez nas w ostatnich meczach są satysfakcjonujące. Zwłaszcza że mamy jeszcze jeden zaległy i możemy poprawić swój dorobek.
Mocną stroną najbliższego przeciwnika Stomilu jest skuteczność. W ośmiu do tej pory rozegranych spotkaniach piłkarze Bytovii trafiali do siatki przeciwnika aż 16 razy. - Grają bardzo dobrze także z kontrataków - zauważa Głowacki. - Dużo bramek zdobył dla nich Janusz Surdykowski [lider klasyfikacji strzelców - siedem bramek - red.] i na niego musimy uważać. Ponadto umiejętnie ustawiają się w obronie i spodziewam się, że w środę nie zostawią nam dużo miejsca do ataku.
Swoich podopiecznych uczula także szkoleniowiec Stomilu. - Mimo że przeciwnicy bronią się dużą liczbą zawodników, to zawsze dwóch pozostaje z przodu - zauważa Mirosław Jabłoński. - Dlatego musimy uważać, by w ten sposób nas nie skarcili.
Z kolei opiekun drużyny gospodarzy spodziewa się w środę otwartej gry. - To będzie mecz żelaznych dyscyplin taktycznych - tłumaczy Tomasz Kafarski. - Znając mocne strony Stomilu, poszukamy takich wariantów ustawienia, by ich zaskoczyć. Mamy swoje cele na to spotkanie i chcemy, by komplet punktów został w Bytowie.
Przypomnijmy, że dla biało-niebieskich będzie to drugi z trzech ligowych pojedynków, jakie rozegrają w ciągu tygodnia (kolejny w niedzielę z Zawiszą). - Sądzę, że jesteśmy na to dobrze przygotowani - mówi Paweł Głowacki ze Stomilu. - To nie jest tak, że mamy wyłącznie 11 zawodników i nie ma komu grać. Każdy piłkarz, który siada na ławkę, to z myślą, że w każdej chwili może pomóc swojej drużynie.
Kibice z pewnością zastanawiają się, jak olsztynianie poradzą sobie bez swojego podstawowego pomocnika Grzegorza Lecha, który będzie pauzował za czerwoną kartkę. - Boli nas strata tak kreatywnego zawodnika - przyznaje Jabłoński. - Jestem jednak spokojny o środek pola, ponieważ mamy wiele innych możliwości. Na tę chwilę ofensywnych graczy bardziej potrzebujemy na skrzydłach, i to jest nasz problem.
Początek środowego spotkania w Bytowie o godz. 18. Remis lub zwycięstwo biało-niebieskich zapewni im awans na fotel lidera zaplecza ekstraklasy.
Więcej o piłkarzach Stomilu czytaj na olsztyn.sport.pl .