Pogoń znowu remisuje. Punkt będzie cenny, jeśli wygra następny mecz

Pogoń Szczecin w tym sezonie jest niepokonana, ale przede wszystkim upodobała sobie remisy.

Sześć remisów w dziewięciu spotkaniach to wystarczająca liczba, aby nazwać Pogoń najbardziej kompromisową drużyną w ekstraklasie. Portowcy podzieli się punktami nawet z Termalicą Nieciecza, która do pojedynku z Dumą Pomorza przystępowała bez remisu na koncie. Piłkarze oraz trener Pogoni, różnie odbierali ten wynik. Przeważnie uznawany za sprawiedliwy, choć z zaznaczeniem, że wyjazdowy remis można uznać za wartościowy, jeśli wygra się następne spotkanie przed własną publicznością. - Remis jest sprawiedliwy. Oddaje to, co działo się na boisku - krótko ocenił opiekun granatowo-bordowych, Czesław Michniewicz.

Więcej na ten temat mieli do powiedzenia sami piłkarze. - To tylko i aż remis. Każdy punkt trzeba szanować, a nadal jesteśmy niepokonani i to nas buduje. Z drugiej strony była okazja, aby odskoczyć, a tak tabela jest dalej spłaszczona i jeden mecz może wiele zmienić. Czekamy na następne spotkanie. Jeśli w każdym kolejnym będziemy zdobywać trzy lub jeden punkt, to nie będzie źle - mówi Adam Frączczak.

Prawy obrońca między słowami sugeruje, że w poniedziałkowym meczu z Jagiellonią Białystok Pogoń musi postarać się już o pełną pulę. Wtóruje mu Dawid Kudła. - Gdybyśmy remisowali na wyjeździe i wygrywali u siebie, to nie byłoby źle.

Z remisu na gorącym terenie w Mielcu umiarkowanie usatysfakcjonowany jest też Jarosław Fojut. - Jeśli miałbym wybierać między dwoma porażkami i zwycięstwem, a trzema remisami, to wolałbym te trzy remisy. Jesteśmy względnie zadowoleni, zagraliśmy w miarę poprawnie taktycznie i pozostaliśmy niepokonaną drużyną.

Piłkarze Pogoni zwracają też uwagę na okoliczności meczu z Termalicą. - Za nami bardzo długa podróż, a do tego przyplątały się jakieś wirusy w drużynie, więc nie wszyscy byli gotowi na 100 procent - mówi Takafumi Akahoshi. - Ja sam nie jestem jeszcze optymalnie przygotowany. Ostatnie dni były dla mnie ciężkie - tłumaczy. Japończyk zmagał się z grypą żołądkową i istniała nawet możliwość, że do reszty drużyny dotrze osobnym samochodem, tak aby nie zarazić reszty kolegów.

Do poniedziałkowego meczu z Jagiellonią jest sporo czasu, więc sztab szkoleniowy ma kilka dni, aby uporać się ze wszystkimi problemami. A za tydzień usprawiedliwień już nie będzie. - Musimy się skupić na kolejnym meczu. Gramy przed własną publicznością i dobrze byłoby wygrać ten mecz - mówi Jakub Czerwiński.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.