Janusz Żywicki: Trasa bardzo trudna i oby nie odstraszyła innych biegaczy, którzy nie mają większego doświadczenia lub biegli po raz pierwszy. Ja mogę ją porównać z innymi maratonami w kraju, bo przebiegłem już 14 maratonów. I bezsprzecznie jest to najtrudniejsza trasa w kraju. Tym bardziej się cieszę z miejsca i czasu, który tu osiągnąłem. Co prawda nie złamałem granicy trzech godzin, na czym bardzo mi zależało, ale i ta udało się osiągnąć drugi wynik w karierze.
- Na drugiej części trasy wszystkim przeszkadzało słońce, które mocno przygrzewało. Problemy sprawiało bieganie po kostce brukowej, np. na terenach stoczniowych, oraz ten piekielny podbieg na 34.-35. kilometrze. Wiem, że tam mnóstwo uczestników, nawet ci najlepsi, stawali, bo nie mieli już sił.
- Bardzo dobre. Nie było wątpliwości przy różnych zakrętach. Było też wiele punktów z napojami czy bananami, co również ułatwiało bieg i ukończenie maratonu. To duży plus dla organizacji. Może i zabrakło kibiców, ale na to organizatorzy już większego wpływu nie mają. Zresztą nasz maraton był pierwszym, więc trzeba się wszystkiego nauczyć. W innych miastach tradycje są dłuższe, więc ludzie potrafią docenić maratończyków. Ale i w Szczecinie - kto już stał przy trasie, ten zagrzewał do walki. Było to bardzo sympatyczne.