Lech Poznań - Belenenses Lizbona 0:0. Kapitan "Kolejorza": Coś ruszyło w naszej grze

- Nie ustrzegliśmy się w tym meczu błędów, bo rywale mieli dwie dobre sytuacje do tego, żeby zdobyć bramkę, ale w naszej grze też były pozytywy - uważa pomocnik Lecha Poznań Łukasz Trałka po remisie 0:0 z Belenenses Lizbona na początek rywalizacji w grupie I Ligi Europejskiej.

Kapitan Lecha Poznań w przeciwieństwie do kilku innych podstawowych graczy mistrza Polski znalazł się w wyjściowej jedenastce na mecz z Portugalczykami. Grał jednak tylko do przerwy. Został zmieniony z powodu kontuzji stawu skokowego z końcówki pierwszej części gry. - Boli ta kostka, boli - mówi piłkarz i dobre dwie godziny po zejściu z boiska jeszcze kuleje. - Przeciwnik kopnął mnie w nogę i źle ją postawiłem. Na pewno lekko podkręciłem staw, ale dopiero w piątek przejdę badania USG i okaże się, jak poważny jest to uraz - wyjaśnia Łukasz Trałka.

- Nie jesteśmy zadowoleni z tego remisu, bo potrzebowaliśmy zwycięstwa i trzech punktów, żeby dobrze wystartować w Lidze Europejskiej - mówi o samym meczu. - Z drugiej strony uważam, że coś ruszyło w naszej grze, Widziałem na boisku większą agresję, taką pozytywną agresję, atakowaliśmy rywali dalej od swojej bramki. Owszem, nie ustrzegliśmy się błędów, bo rywale mieli dwie dobre sytuacje do tego, żeby zdobyć bramkę, ale w naszej grze też były pozytywy.

W innym meczu grupy I FC Basel pokonało na wyjeździe Fiorentinę 2:1. Szwajcarzy to kolejny rywal lechitów - do pojedynku dojdzie 1 października w Bazylei. - Szczerze? Nie zastanawiam się teraz nad meczem z FC Basel i czy jest to teraz faworyt naszej grupy. Myślę tylko o meczu ligowym z Jagiellonią Białystok - twierdzi kapitan Lecha Poznań.

W czwartkowy wieczór przy Bułgarskiej zabrakło dopingu z tzw. Kotła, a frekwencja (niespełna 8 tysięcy widzów) była najniższa na meczu Lecha Poznań, odkąd stadion przy Bułgarskiej został oddany do użytku w 2010 roku. - Pewnie, że brakowało nam dopingu, jaki zazwyczaj jest na naszych meczach, ale sami narobiliśmy tego bałaganu i sami musimy to posprzątać - mówi Łukasz Trałka. - Kibice pokazują swoją frustrację z powodu tego wszystkiego, co działo się w ostatnim czasie. Wierzę w to, że jak zaczniemy wygrywać, to wrócą i będą nas wspierali, a do tego czasu musimy sobie jakoś radzić.

Więcej o:
Copyright © Agora SA