Kapitan Warmii o porażce w Poznaniu: Czułem złość i rozgoryczenie

- Na boisku jeszcze nie rozumiemy się bez słów, a to jest potrzebne, by odnosić zwycięstwa - mówi Karol Królik, kapitan Warmii Traveland. Olsztynianie na inaugurację pierwszoligowego sezonu przegrali z MKS-em Poznań 22:27.

Porażka w stolicy Wielkopolski była dużym zaskoczeniem (relację ze spotkania czytaj na olsztyn.sport.pl ). Olsztynianie wprawdzie w nowym składzie nie grali jeszcze meczów o stawkę, to z bardzo dobrej strony pokazali się w niedawno zakończonym turnieju towarzyskim w Nidzicy. Tam wygrali z ligowymi rywalami (Meble Wójcik Elbląg, Pomezania Malbork, Wybrzeże Gdańsk) i pewnie zajęli pierwsze miejsce. Co więcej, przed sezonem kadrę Warmii Traveland wzmocnił obrotowy Daniel Żółtak, który razem z reprezentacją Polski w 2009 roku zdobył brązowy medal mistrzostw świata. O przyczyny tak nieudanego występu zapytaliśmy zatem kapitana drużyny.

Rozmowa z Karolem Królikiem, kapitanem Warmii Traveland Olsztyn

Mateusz Lewandowski: Analizowaliście już na chłodno waszą sobotnią porażkę?

Karol Królik, rozgrywający olsztynian: - Według mnie nie byliśmy wystarczająco skuteczni, bo gdybyśmy wykorzystali nasze sytuacje, to wracalibyśmy do Olsztyna z dwoma punktami. W pierwszej połowie graliśmy bramka za bramkę, a w nasze szeregi niepotrzebnie wdała się nerwowość. Po przerwie oddaliśmy pola przeciwnikom, a oni bezlitośnie wykorzystali naszą niemoc w ataku.

Co zatem poszło nie tak?

- Zawodziła przede wszystkim nasza skuteczność w pierwszej linii. Jeśli chodzi o rzuty karne, to nie wykorzystaliśmy zaledwie jednego. Mimo że jestem ostatnią osobą, która czepia się pracy sędziów, to uważam, że dużo sytuacji było odgwizdywanych na korzyść gospodarzy. Wiele razy nie przyznawali oni dwuminutowych kar dla zawodników z Poznania, a te się im należały.

Domyślam się, że po meczu atmosfera w szatni nie była najlepsza?

- U jednych bardziej, u drugich mniej, ale było widać lekkie podłamanie tą porażką. Nikt jednak nie miał pretensji do swoich kolegów. Wiemy, że zwycięstwa, jak i porażki odnosi się razem. Wszyscy zdają sobie sprawę, że musimy wyciągnąć wnioski po tym spotkaniu.

W przedsezonowych sparingach wiele do życzenia pozostawiała wasza komunikacja na boisku. Dlaczego przy wyprowadzaniu akcji wciąż dochodzi do nieporozumień między zawodnikami?

- Nie wszystko wygląda tak, jakbyśmy tego chcieli. W obronie prezentujemy się całkiem nieźle. Każdy z nas wie, za co jest odpowiedzialny. Natomiast w ataku nie prezentujemy się zbyt dobrze. Na boisku jeszcze nie rozumiemy się bez słów, a to jest potrzebne, by odnosić zwycięstwa. Mam jednak nadzieję, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej.

Od czasu wygranego turnieju w Nidzicy coraz częściej mówi się o Warmii Traveland jako kandydacie do podium. Wynik w Poznaniu to zatem wypadek przy pracy?

- Sądzę, że nie tylko kibice przed sobotnim meczem ostrzyli sobie zęby. Ja cały czas powtarzałem, że trzeba uważać na zespół z Poznania. To ekipa, który walczy do samego końca. Po przegranym pojedynku nie czułem złości tylko rozgoryczenie. Poznań to zespół, z którym teoretycznie powinniśmy wygrać, grając w "chodzonego". Tymczasem bardzo się z nim męczyliśmy i ulegliśmy różnicą aż pięciu bramek.

Patrząc na historię spotkań z MKS-em Poznań, można odnieść wrażenie, że ten rywal szczególnie wam nie leży...

- W tamtym sezonie wygraliśmy na wyjeździe [28:26 - red.], lecz przegraliśmy u siebie [29:32 - red.]. Oba spotkania były ciężkie. Mam nadzieję, że ta ostatnia porażka ochłodzi nam trochę głowę.

Następnym przeciwnikiem Warmii Traveland będzie Spójnia Gdynia, a mecz ten odbędzie się w najbliższą niedzielę w hali Urania (godz. 15).

Więcej o sporcie z Warmii i Mazur czytaj na olsztyn.sport.pl .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.